FRAZA NR 56 / 2007 – SZTUKA

Magdalena Rabizo-Birek
Ludzkość w drodze

… pokolenie po pokoleniu, gnane i spychane traktem coraz dalej, dalej, to ludzkie kłębiące się mrowie tam w dole ujrzeli.

Włodzimierz Odojewski, Exodus

Łacińskie słowo „exodus” wywodzi się z greckiego „éksodos” i oznacza masowe wyjście lub wyjazd skądś, emigrację setek, tysięcy lub milionów ludzi. Może być spowodowane wojną, katastrofami żywiołowymi, gwałtownie pogarszającymi się warunkami życia albo prześladowaniami religijnymi i politycznymi. W kręgu kultury zachodniej za symboliczne pierwsze takie zdarzenie uchodzi, opisane w biblijnej Księdze Wyjścia (po łacinie nazywanej właśnie Exodus), opuszczenie przez Żydów ziemi egipskiej po latach niewoli i ich długa, trudna, pełna niezwykłych przygód i dramatów wędrówka ku Ziemi Obiecanej.
Miniony wiek XX bywa nazywany epoką exodusu – przymusowych przesiedleń i wywózek całych społeczności i narodów. Wśród obrazów, które na trwałe wryły się w pamięć ludzi naszych czasów, wyróżniają się dwa. Pierwszy to tłum uciekających przed niebezpieczeństwami wojny lub wypędzonych przez najeźdźców kobiet, mężczyzn i dzieci, objuczonych najpotrzebniejszymi sprzętami, sunący wolno drogami i ścieżkami w upale, deszczu lub dokuczliwym zimnie. Drugi przedstawia przepełnione towarowe wagony, wiozące ludzi skazanych na zagładę, więzienie lub zesłanie, wyrzucanych ze swej rodzinnej ziemi i kraju lub przeciwnie – wracających doń po latach tułaczki. Oba te obrazy stały się uniwersalnymi symbolami spadających na ludzi klęsk, plag i utrapień.

Exodus jest doświadczeniem wspólnotowym, które w różny, zawsze jednak dramatyczny sposób naznacza życie społeczności i tworzących je jednostek. Tułaczce towarzyszą: ból, cierpienie, zmęczenie, tęsknota za domem, lęk przed nieznanym, głód, choroby, przedwczesne zgony najbliższych i najsłabszych, samotność w tłumie. Wydarza się wiele zła, na którego tle odbijają się okruchy dobra: solidarność w niedoli, bezinteresowna pomoc, współczucie. Na wygnaniu, w podróży, w wędrówce poznaje się świat i spotyka innych: czasem wrogich, czasem przyjaznych, często niezwykłych. Exodus uaktywnia siły, które zagrażają życiu i wzmaga w ludzkiej społeczności wolę przetrwania.

Wyobraźnię artystów nieodmiennie porusza to spotęgowanie sił istnienia, surowa brutalność życia bez osłon, które ludzkość wypracowała przez wieki, by polepszyć swoją dolę – przede wszystkim brak domu i swojego miejsca na ziemi. To wydarzenie, które wciąż powtarza się w różnych miejscach globu, przypomina o tym, że na Ziemi nie ma i nigdy nie będzie raju, z którego zostaliśmy wygnani na początku stworzenia oraz, że także tam, gdzie uda się nam zakorzenić, nie będziemy na zawsze. Jak wszystkie wydarzenia, które przekraczają codzienność – to, co wyobraźnia zdołała oswoić i unaocznić, dramatyczna i tragiczna wędrówka ludów stanowi wyzwanie dla twórców. Podjęła je grupa 31 rzeźbiarzy z Polski i Ukrainy, którzy spotkali się w Woli Sękowej w latach 2006 i 2007. Pomysłodawcą projektu I Międzynarodowej Akcji Artystycznej „Exodus” był Piotr Woroniec, który już wcześniej, w cyklu rzeźb Pochód, zmagał się z tym tematem.

Doszedł on do wniosku, że symboliczna, egzystencjalna i historyczna ranga tego ponadczasowego wydarzenia wymaga monumentalnej formy, a temu zadaniu trudno mu będzie samodzielnie podołać. Tym bardziej, że przesłanie exodusu dotyczy zbiorowości, co w naturalny sposób przywodzi na myśl działanie grupowe. Wielofigurowa kompozycja rzeźbiarska usytuowana została w rozległej i pięknej scenerii karpackiego przedgórza. Przez to miejsce (tak zresztą jak przez znaczną część naszego globu) przeszedł niejeden pochód uciekinierów, więźniów, uchodźców – „biednych ludzi, którzy muszą iść”, jak w lapidarnym skrócie określa Woroniec formalny i ideowy zamysł wspólnego dzieła, dedykowanego „tragedii ludzkiej”. Pomysł spodobał się artystom, uskrzydlił ich wyobraźnię – jak inspiruje każdy wielki, uniwersalny, ponadczasowy i istotny temat.

Grupa artystów, przynajmniej potencjalnie, może w bogatszy i pełniejszy sposób wyrazić specyfikę wydarzenia, w którym nad przeżyciami indywidualnymi górują doświadczenia zbiorowości. Kiedy oglądałam imponujący efekt ich pracy – 140 postaci w drewnie, skomponowanych w trzydziestometrowy pochód – zastanawiałam się, jak udało się zestroić w harmonijną całość dzieła tak wielu twórców, różniących się od siebie wiekiem, warsztatem i stylistyką? Z pewnością przydała się Worońcowi wiedza, zdobyta w latach współpracy scenograficznej z plastycznym Teatrem Kreatur z Berlina oraz własne zainteresowanie kompozycjami wielofigurowymi, których szczególny klimat i aurę określiłam przed laty mianem „teatru rzeźb”.

Czynnikiem spajającym kompozycję był fakt, że w znacznej mierze rzeźby powstały podczas spotkania na plenerze. Artyści, którzy później włączyli się do projektu, mieli przed oczami zarys gotowego dzieła z jego najważniejszymi formalnymi dominantami, wyznaczonymi przez temat: przedstawienie „biednych ludzi, którzy idą”. Prace wykonane zostały z lipowego drewna i pokryte stonowanymi polichromiami. Najwięcej jest autorstwa Piotra Worońca i Marcina Myśliwca. To oni stworzyli jakby osnowę monumentu, w którą w sposób naturalny wkomponowują się prace innych artystów – wszak w wielkim tłumie, w którym z daleka wszyscy tak samo wyglądają, po uważnym wpatrzeniu się rozpoznajemy wyróżniające się grupki i jednostki.

Warto zwrócić uwagę, a unaoczniają to fotografie Damiana Wójtowicza, że każda rzeźba, która wchodzi w skład kompozycji, jest inna i usytuowana oddzielnie zachowuje artystyczną spójność, odrębność, siłę wyrazu. Wszak każda zbiorowość składa się z jednostek. Ta cecha – mam wrażenie – wyróżnia kompozycję z Woli Sękowej wśród innych wielofigurowych monumentów, także tych najbardziej znanych: ósmego cudu świata – terakotowej armii chińskiego cesarza Qin Shi Huanga, Mieszczan z Calais Augusta Rodina, Pochodu na Wawel Wacława Szymanowskiego czy wielofigurowych prac Magdaleny Abakanowicz. Nie porównuję rangi artystycznej dzieł (tę ocenią krytycy, publiczność, a z czasem – mam nadzieję – potomni). Exodus z Woli Sękowej jest ciekawy i oryginalny, a przez swą formalną wielowątkowość i stylistyczną rozpiętość dzieło to jest w pewien sposób charakterystyczne dla odbudowującej dialog z tradycją i publicznością sztuki początków XXI wieku. Cieszę się, że w okresie, gdy tak wiele mówi się na temat zmierzchu, a nawet upadku odwiecznych gatunków sztuki i erozji etosu artysty, powstało na Podkarpaciu, słynącym z kultywowania różnorodnych tradycji i snycerskich talentów mieszkańców, imponujące mocą wyrazu, prawdziwie wielkie dzieło rzeźbiarskie.

Magdalena Rabizo-Birek

Galeria rzeżb

Tekst wygłoszony na odsłonięciu monumentu w Woli Sękowej 3 czerwca 2007 r., zamieszczony także w okolicznościowym albumie.