Roman Adamski Frazowanie w BWA

Frazowanie BWA*

Spotkali się pod koniec marca wśród płócien I Biennale Malarstwa Studentów Szkół Artystycznych w rzeszowskim Biurze Wystaw Artystycznych. Rozmawiali, by nakreślić obraz wyjątkowego czasopisma z okazji wydania setnego numeru. Nie po to, by wspomnienia obłóczyć spiżem, lecz by je ożywić i rozświetlić. By ciągle czerpać ze swoich talentów, a nie po to, by w adoracji przeszłości stetryczeć. Sto „Fraz” to dobra lekcja nie tylko historii literatury ostatniego ćwierćwiecza. To też, a może przede wszystkim, przykład niełatwego tworzenia wspólnoty, mozaiki zszytej ze słońc, komet, planet, księżyców pochodzących często z odległych galaktyk.

Od lewej: Dyrektor BWA w Rzeszowie Piotr Rędziniak, M. Rabizo-Birek, A. Bienias
Od lewej: Dyrektor BWA w Rzeszowie Piotr Rędziniak, M. Rabizo-Birek, A. Bienias

Literatura a salon sukien ślubnych

Wdzięcznej-dźwięcznej roli okiełznania wspomnień i laudacji podjęli się wspólnie Magdalena Rabizo-Birek, od dwudziestu z górą lat redaktor naczelna pisma, z „Frazą” związana od początku jej istnienia oraz Adam Bienias, od czasów swoich studiów współpracujący z pismem dziennikarz TVP Rzeszów. Zarzewiem literackiego wieczoru stał się materiał rzeszowskiej telewizji z 1996 roku, a więc nakręcony przy okazji pięciolecia kwartalnika. Inni, a przecież ci sami: Stanisław Dłuski, Anna Jamrozek-Sowa, Magdalena Rabizo-Birek, Jan Wolski, Rafał Rżany… – wymieniam obsadę tego dokumentu, który oglądany współcześnie wywołał szepty nostalgii, łzy wzruszenia i… salwy śmiechu.

Były redaktor „Frazy”, poeta i krytyk Stanisław Dłuski wspomniał w wystąpieniu po projekcji, że założyciele pisma spotkali się w 1991 roku w nieistniejącym już domu asystenckim ówczesnej WSP przy ulicy Litawora. To był szalony pomysł: skąd wziąć pieniądze na wydawanie pisma literackiego w warunkach wolnego rynku i słynnej reformy Balcerowicza? – mówił – Mogą Państwo zobaczyć, jakie śmieszne reklamy były w pierwszym numerze (salonu sukien ślubnych!). Pierwszy naczelny Andrzej Salnikow dosłownie „wychodził” te pieniądze. Później się okazało, że z tymi reklamami nie było tak wesoło – znajoma z ministerstwa kultury, gdy je zobaczyła, powiedziała, żeby więcej tego nie robić, bo możemy stracić dotacje. Jak powiedział Dłuski: Najlepszy czas dla pisma był za ministra Kazimierza Dejmka. „Fraza” weszła na listę czasopism dotowanych przez resort kultury. Walczyła o to Irena Puciło z ministerstwa. To był początek względnej stabilizacji. Względnej, bo nigdy pismo redagowane społecznie i dotowane nie będzie w stabilnej sytuacji.

Stanisław Dłuski
Stanisław Dłuski

Posądzany o wymyślenie tytułu „Fraza” Grzegorz Kociuba (redaktor „Frazy” i „Nowej Okolicy Poetów”, poeta i krytyk, jeden z Ojców Założycieli pisma) nie zdementował tych – jak się wyraził – „mitów” o genezie nazwy: Myśmy szukali różnych słów i udało nam się znaleźć jedno. Zależało nam wtedy, by znaleźć coś, co łączyło się z tradycją klasyczną. Nie tworzyliśmy pisma awangardowego, zrywającego z przeszłością. Chodziło o pewną ciągłość. Sformułowanie „fraza” niesie w sobie może nie patynę, ale klasyczność, także klasyczność brzmienia. Kociuba zwrócił uwagę, że pismo ukazało się w momencie transformacji, kiedy zanikało centralne sterowanie kulturą i literaturą, a pojawiło się pojęcie „małych ojczyzn”. Docenił rolę Fundacji Batorego, która w tamtym czasie uczyła, jak poruszać się w nowej rzeczywistości kulturalnej i rynkowej: Ale też w nowej rzeczywistości wolnego rynku idei (jak to określała Maria Janion), czyli takiej, w której nie ma monopolu na prawdę, na jedną jakość, jeden wymiar estetyczny. To rzeczywistość, w której się proponuje i w której się ścieramy estetycznie, światopoglądowo, intelektualnie. Kociuba dodał, że w takich przedsięwzięciach ważne jest, oczywiście, by zacząć, ale istotniejsza jest determinacja, by kontynuować. „Fraza” będzie trwać, gdy będzie miała kim trwać, a pisanie jest szlachetną działalnością społeczną – zakończył.

Nawiązując do początków pisma Mariusz Kalandyk, poeta i eseista z pierwszej ekipy redakcyjnej „Frazy”, orzekł: Młodość zawsze jest piękna, trwa w pamięci jako czas wiekuistego szczęścia. Gdy się zdarza, że w młodości towarzyszą nam cudowni ludzie tak mnie się zdarzyło to jest za co dziękować Najwyższemu. Spotkałem wtedy przyjaciół, ludzi niezwykle utalentowanych, nie tylko literacko. To były talenty emocjonalne, psychologiczne. Potrafili skupić wokół siebie innych ludzi. Była to rywalizacja niezwykle szlachetna, nieustanna dyskusja, myśmy spędzili tysiące godzin rozmawiając, czytając, wymieniając się poglądami. Z tej dobrej rywalizacji rodziły się różne idee, które budowały „Frazę”. Kalandyk podkreślił, że w czasopiśmie poeci spotkali artystów malarzy. Tu przywołał Antoniego Nikla (autora projektu okładki „Frazy”) i Marka Pokrywkę.

Grzegorz Kociuba
Grzegorz Kociuba

Nalewka na stulecie oraz przesłanie domowej roboty

Poeta Andrzej Topczyj z Biecza, członek grypy poetyckiej „Draga” i w początkach pisma jego redaktor wskazał na przygraniczny charakter periodyku: Z tego co pamiętam – Czesław Miłosz zachęcał, by pismo miało wschodnie nachylenie. Południe Polski to pogranicze kultur. Zwrócił uwagę na korzyści płynące z pogranicza: artystyczne, literackie, muzyczne, ale i te – płynące z kulinariów. W przyszłości warto jeszcze więcej uwagi poświęcić na dyskusję między kulturami – z tego rodzi się bogactwo! Przy okazji wywołanego przez siebie samego wątku kulinarnego Topczyj zaznaczył, że jest szczupły, ale się z tym nie obnosi.

Pisarz Jan Tulik wtaszczył przed oblicza licznie zgromadzonych gości i gospodarzy kilka artefaktów. Autor niniejszego tekstu nie za bardzo pamięta, co to było – bodaj nalewka lub artystycznie ukształtowany kawałek szkła (jako że Miejsce Piastowe znalazło się zrządzeniem dziejów między Krosnem a Rymanowem). A może dzban lub platera? Na pewno nie ryba. Nie rozstrzygając kwestii użytkowości, tworzywa, mocy i skali podarunków – na pewno redaktor naczelna została obdarowana rzeźbą autorstwa Macieja Syrka wedle projektu Anny Kobak-Pisowackiej z napisem „Na 18+ urodziny i ur. 100 «Frazy»”. Ale na tym nie koniec podarunków. Pojawiły się jednak perturbacje z dedykacjami lub – jak kto woli – dedykacje z perturbacjami. Znamienny okazał się napis na ozdobnym wazonie zaczynający się: „Z okazji stulecia «Frazy»” Jan Tulik wyjaśnił, że zaskoczony napisem, próbował go wyperswadować, zmienić na właściwe: „z okazji setnego numeru”, jednak jego twórca trochę się zapędził. Miał świecić oczami przed Janem: Panie, my w tym roku wszystko bijemy na stulecie! 

Od lewej: J. Wolski, Jan Belcik, Jan Tulik, M. Rabizo-Birek
Od lewej: J. Wolski, Jan Belcik, Jan Tulik, M. Rabizo-Birek

Na zakończenie swojego wystąpienia Jan Tulik nazwał Jana Wolskiego redakcyjną otoczką „Frazy” jak halo wokół słońca – niby incognito, a tyle rzeczy tworzy, wiele mu zawdzięczam – stwierdził Jan o Janie, dziękując całemu zespołowi za istnienie pisma i za wsparcie. Tak wezwany „Otoczka-halo-incognito” oświadczył z miejsca, że jest z natury defetystą: Ogłaszam co roku, żeby zlikwidować przedsięwzięcie, ale nie udaje się – powiedział Wolski. Skoro pojawiło się przesłanie pod hasłem „z okazji stulecia”, to będziemy trwać jeszcze sto lat. Jako defetysta zapomniał dodać „niestety”. 

Janusz Górnicki od kilkunastu lat łamie, składa, przygotowuje do druku czasopismo i wydawnictwa „Frazy”: Byłem ostatnim studentem redakcji. Studiowałem dość burzliwie, więc w trakcie pracy cały czas „doczytuję” sobie teksty i odkrywam. Wydawałoby się, że niespieszna mądrość jest przeszłością. Ale ta mądrość towarzyszyła czasopismu od zawsze. „Fraza” nigdy nie bazowała na tanim efekcie. Różne rzeczy robiłem w życiu (byłem np. kolejarzem), ale praca z „Frazą” zawsze miała wielką wartość i sens. Górnicki pod koniec spotkania sensownie wyraził wdzięczność za ten czas, częstując nie tylko twórców pisma bardzo mocnym przesłaniem złożonym bodaj w niebyleckiej lub niechobrzeskiej manufakturze – niewysłowione motto miało wyrazisty, głęboki smak i pozbawione było drugiego dna. Miało za to trzecie, czwarte itd.

Dinozaury, kasa i wampiry oraz dramat w urzędzie skarbowym

Pisarka Krystyna Lenkowska (w setnym numerze autorka wspomnienia o Bufecie z zespołu Wańka Wstańka – Krzysztofie Barze) opowiadała o wyprawach z redaktorami „Frazy” do Preszowa, Stawiska, Wrocławia… Przypomniała też o swoim pierwszym zaistnieniu we „Frazie”, gdzie jeden z jej redaktorów, skrywający się pod pseudonimem Zoil (przypominam, że był to nauczyciel Demostenesa), zjadliwie skrytykował jej poetycki debiut. Zoil bicz Homera mnie schłostał taka był pierwsza moja bytność we „Frazie”. Kreśląc obraz dzisiejszych zmagań literackich, powiedziała, że nie jest oczywiste, iż każde pismo po otrzymaniu propozycji odpowie autorowi. Umiera recenzja. „Fraza”, „Twórczość”, „Odra”, „Wyspa” i „Babiniec” – to są jedyne redakcje, które odpowiadają i pytają, czy coś masz. Za to bardzo serdecznie dziękuję. Rzeszów i „Fraza” były mi pisane. Lenkowska świadomie dotknęła motywu „stulecia Frazy”, pytając zaczepnie: Jeżeli „Fraza” jest dinozaurem, to cóż o mnie powiedzieć? Byłam pracownikiem WSP, kiedy wy byliście jeszcze studentami. Piękne jest to dinozaurowanie.

 Artysta malarz Stanisław Białogłowicz, którego prace były publikowane w periodyku, stwierdził, że powie tylko dwa zdania: Przyjaźnię się z wieloma artystami, poetami, malarzami, twórcami czasopisma np. Janem Tulikiem, Markiem Pokrywką, Januszem Szuberem. Szanuję ich bardzo, inspirują mnie w mojej twórczości, dlatego jestem tutaj. W tym miejscu Magdalena Rabizo-Birek przypomniała, że artysta przekazał „Frazie” obraz, który został wręczony z okazji urodzinowej konferencji poecie Januszowi Szuberowi, dzięki czemu stał się ilustracją na okładce jego wydanego w Bibliotece „Frazy” dwujęzycznego, polsko-hiszpańskiego tomiku Entelechia/Entelequia (2012). Podziękowała też plastykom: Dzięki waszemu udziałowi nasze wydawnictwa wyglądają tak pięknie. 

Tymczasem Adam Bienias wrócił do kwestii finansowych: Pasja jest, a co z kasą? Za co tworzyć i wydawać pismo? Na to pytanie spróbowała odpowiedzieć Krystyna Walc, przewodnicząca Zarządu Stowarzyszenia Literacko-Artystycznego „Fraza” (wydawcy pisma): W tym roku po raz pierwszy od trzech lat bez odwołania (!) dostaliśmy pieniądze z ministerstwa kultury. Otrzymywaliśmy też wcześniej dotacje od Miasta Rzeszowa i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego. Od kiedy mamy stronę internetową wydawnictwa, ruszyła sprzedaż publikacji. Dzięki prywatnemu sponsorowi uczestniczyliśmy we wrocławskich Targach Dobrych Książek. Może nie był to sukces finansowy, ale na pewno towarzyski, mieliśmy wiele niezwykłych spotkań. Trochę magicznych.

W pierwszym rzędzie od lewej: I. Misiak, A. Jamrozek-Sowa, K. Walc, Barbara i Paweł Przywarowie. W drugim rzędzie Krystyna Białogłowicz
W pierwszym rzędzie od lewej: I. Misiak, A. Jamrozek-Sowa, K. Walc, Barbara i Paweł Przywarowie. W drugim rzędzie Krystyna Białogłowicz

I tu opowieść szefowej Stowarzyszenia uciekła od finansów, by dotknąć dwóch wrocławskich zdarzeń: Był z nami Piotr Strzałkowski, którego wydaną przez nas książkę pt. „Trzech” (o wojennych i powojennych losach jego przodków) kupiła sympatyczna starsza pani. Dzień później nieco zmęczona zwiedzaniem targów usiadła przy naszym stoisku. Okazało się, że studiowała na tej samej uczelni, co pan Strzałkowski, ale dwa lata wcześniej. Ponadto – autor poszukiwał tłumacza języka hebrajskiego i ta pani powiedziała mu, że zna taką osobę. Drugi przypadek: kiedy profesor Andrzej Busza z Kanady podpisywał u nas swoje książki, podszedł „zasobny w lata” elegancki starszy pan (Antoni Magda) – w trakcie rozmowy dowiadujemy się, że jego dziadek był przed wybuchem wojny ogrodnikiem w Kosowie Huculskim, w sanatorium, które założył dziadek Andrzeja Buszy – dr Wit Tarnawski. Takie były spotkania „Frazy” we Wrocławiu!

Krystyna Walc miała kontakty z urzędem skarbowym – bardziej jako przedstawicielka Stowarzyszenia niż jako ekspertka od literatury Młodej Polski (chociaż jedno nie wyklucza drugiego). Jak wspominała: Szłam cała w nerwach, nie odróżniałam przychodu od dochodu. Wielu z nas zapewne przeżywało historie, w których Wesele Wyspiańskiego mieszało się z Weselem Smarzowskiego. Nie rozwijając tej dygresji, przytoczmy w tym miejscu jedną z rozmów z fiskusem, która wyglądała mniej więcej tak:

Urzędnik: Kto założył „Frazę”?

Krystyna Walc: My.

Urzędnik: „My”, czyli kto?

K.W.: No… „my” to my, ludzie.

Urzędnik: Prawidłowa odpowiedź brzmi: walne zebranie!

Swoją drogą, może to lepiej dla urzędnika skarbowego, że nie wiedział, z kim zadziera. Bowiem Krystyna Walc jest również znawczynią horroru. W związku z tym orzekła, że całkiem realne jest świętowanie prawdziwego stulecia „Frazy” w roku 2091 w obecnym składzie redakcyjnym: Z moich badań wynika, że jest to możliwe – powinniśmy się wszyscy zwampirzyć, ale musiałby być jeden, kto by nas w te wampiry przemienił. Niektórzy twórcy zgromadzeni w sali zaczęli już nawet ostrzyć sobie zęby na taką wizję nieśmiertelności. Ale szefowa Stowarzyszenia zakończyła po ludzku: To my, ludzie, tworzymy „Frazę”, czyli redakcja, autorzy i czytelnicy. Ta grupa twórców pochodzi niemal z całego świata, chyba tylko nie mamy jeszcze nikogo z Chin. Biorąc pod uwagę, że „Chińcyki” trzymają się coraz mocniej – zapewne w najbliższym czasie w piśmie pojawi się pierwsza fraza przełożona z sinogramów.

Marka z ludzi, pewność z siebie

Jeżeli dla świata Państwem Środka są Chiny, to dla „Frazy” punktem oparcia i bankiem kadr (może nawet think tankiem) jest Instytut Polonistyki i Dziennikarstwa Uniwersytetu Rzeszowskiego – miejsce pracy wielu twórców periodyku. Szefowa Instytutu profesor Agnieszka Myszka podkreśliła, że bez marketingu, brandingu i nakładów na reklamę autorom pisma udało się stworzyć markę „Frazy”, która broni się nie pieniędzmi, ale ludźmi, osobowościami. To zespół zapaleńców, którzy społecznie wykonują ogromną pracę. Kiedy nieraz przychodzę wieczorem do instytutu, to najczęściej spotykam Janka [Wolskiego], który pcha ciężkie wózki z książkami, Madzię [Rabizo-Birek], która dokonuje korekt, Krystynę [Walc] pracującą w zaciszu pokoju. Agnieszka Myszka życzyła zespołowi następnych co najmniej stu numerów.

Współpracownicy i autorzy "Frazy" (w pierwszym rzędzie od lewej: Elżbieta Rokosz-Piejko, Agnieszka Myszka, Agata Paliwoda, Anna Wal)
Współpracownicy i autorzy „Frazy” (w pierwszym rzędzie od lewej: Elżbieta Rokosz-Piejko, Agnieszka Myszka, Agata Paliwoda, Anna Wal)

A to jest jak najbardziej prawdopodobne, bowiem redakcja to aktywność i poszukiwanie. Istniejemy już tak długo, że twórcy sami przesyłają do nas teksty, jeśli uznają je za interesujące – powiedziała redaktor naczelna. Ale to nie jest tak, że się siedzi i czeka na to, aż ktoś coś przyśle. Prosimy autorów o teksty na konkretne tematy. Na przykład Agnieszka Kallaus napisała dla nas kilka ważnych tekstów o rzeszowskich festiwalach teatralnych. Nie ma w tym nic wstydliwego. Z listów naczelnego „Kultury”, Jerzy Giedrojcia, wynika, że ten legendarny redaktor również prosił, zamawiał, inicjował powstanie różnych tekstów my też tak działamy. A teksty płyną węższym lub szerszym strumieniem…

„Fraza” płaci za teksty dobrym słowem… – wtrącił Adam Bienias.

Przeważnie tak, rzadko zdarzą się fundusze na honoraria i traktujemy je jako rodzaj nagrody dla autorów za długą i owocną współpracę – odpowiedziała naczelna.

Magdalena Rabizo-Birek przypomniała o tym, że „Fraza” patronuje konkursom poetyckim im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Łodzi i im. Kazimierza Ratonia w Olkuszu. Dzięki współpracy z Instytutem Polonistyki i Dziennikarstwa UR organizuje też sympozja poświęcone wybitnym współczesnym pisarzom, połączone ze spotkaniami z nimi. Gośćmi „Frazy” byli: Janusz Szuber, Ewa Lipska, Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Stefan Chwin i Tomasz Różycki.

Redaktorka pisma Anna Jamrozek-Sowa wspomniała, że od początku była oczarowana uczelnią i grupą „Frazy”. Na filmie [z 1996 roku] widać, jacy wszyscy byliśmy pewni siebie. Wszystko wiedzieliśmy. Nikt nam nie musiał mówić, co jest na świecie i w literaturze najważniejsze. Przy okazji spotkania zapowiedziała dwa teksty do najbliższych numerów. Być może wkrótce je przeczytamy.

Pod koniec wieczoru rozbłysnął jeszcze jeden promyk z kręgu plastyków. Dla artystki Marleny Makiel-Hędrzak „Fraza” była pierwszym czasopismem, które opublikowało jej prace: Niezwykła przygoda, wspaniała przystań dla nas plastyków. Spotkania były dla nas cudownym kontekstem. To wielka nagroda, że mogliśmy publikować nasze prace w tym czasopiśmie. Artystka od wielu lat publikuje we „Frazie” nie tylko swoje grafiki i obrazy, ale także wiersze i teksty krytyczne o sztuce, wystawach, innych twórcach.

Młodsi, setka, dać się

Poeta Janusz Radwański z młodszego narybku (rocznik 1984) jako tłumacz debiutował właśnie we „Frazie”. Na spotkaniu przeczytał w swoim przekładzie List marynarza do dziewczyny Pawła Korobczuka, ukraińskiego poety o dwa dni od niego starszego.

Poetka Magdalena Pocałuń-Dydycz, także z młodszego pokolenia twórców „Frazy”, wspomniała, że jeszcze w liceum spotkała Stanisława Dłuskiego i podczas studiów na rzeszowskiej polonistyce trafiła pod skrzydła „Frazy”. To mi ułatwiło drogę poetycką. Zorganizowałam wokół siebie kilka niepokornych osób w grupę ST’ART. Nie wiem, czy ktoś z nich jeszcze dziś pisze. A wiele lat później moje wiersze są nadal drukowane w piśmie. To bardzo przyjacielskie miejsce. A żeby było już całkiem słodko, wyznam, że Magda [Rabizo-Birek] była promotorką mojej rozprawy doktorskiej, a wiele lat wcześniej dzięki niej trafiłam na konkurs im. Baczyńskiego (w którym zdobyłam najwyższą nagrodę). To liczne więzi i miłe wspomnienia. Poetka przeczytała swój wiersz zatytułowany Wyściółka duszy:

Dzień bez wiersza jest dniem straconym

Dniem niezapamiętanym

Według Herberta poecie wystarczy

Drzewo za oknem, biblioteka

Wygodne krzesło, blat

Wszystko to mam

Rozległe pole moich potrzeb

Ocean z wyspą poranną

Gdzie nasłuchuję pochylona

Dzień bez wiersza

Jest dniem nieocalonym

Zapisane w notesie słowa

Ułożone w gładki jedwab

Wyściółka duszy

Gdybym raz jeden zapytała – „po co”

Czar prysnąłby jak wtedy

Gdy Orfeusz nieufnie

Spojrzał przez ramię

Poeta, krytyk i satyryk Ryszard Mścisz pojawił się we „Frazie” w 1995 roku z recenzją ze Szczuropolaków Edwarda Redlińskiego, a potem opublikował w niej tekst o Supermenie w literaturze masowej Umberto Eco. Na jubileuszowe spotkanie napisał – jak stwierdził – okolicznościowo lekkostrawny, nienachalnie ambitny utwór Frazowa setka

Któż Cię tu chwalić będzie – „Frazo” ma,

gdy piękna setka Ci się właśnie przydarzyła.

Już lat 28 historia pisma heroiczna trwa,

miastu i uczelni chwały sporo przysporzyłaś.

Na jubileusz wspaniały w Galerii BWA,

z nie swoich busów i swoich mercedesów,

wysiadła redaktorów i fanów ekipa ta,

bo trzeba frazowiczów nam, a nie frazesów.

Tysiące bogatych w treści i talenty stron,

okładkę zdobią litery zgrabnie rozrzucone,

i historia trwać będzie – show must go on,

choć pismo nie za plotki było docenione.

Wśród historycznych frazowych VIPów,

którzy zrobili kilka niezłych numerów,

zasłużył się wielce pan Andrzej Salnikow,

gromadząc szermierzy słów – muszkieterów.

Naczelny Staszek Dłuski też przyszedł na setkę:

we „Frazie” się zasłużył nim poszedł do NOP-u.

Na pewno da się namówić na małą pogawędkę

o czasach, gdy nam pismo potężniało w oku.

Lat bez mała dwadzieścia Magda nam króluje,

to jej „Fraza” zawdzięcza i trwanie, i rozkwit.

Pod jej kobiecą ręką krytyka i twórczość pulsują,

a wszelkie problemy zlatują ze swych stopni.

„Fraza” dotrze do każdego za sprawą mistrza Jana,

w różnych zakątkach kraju, bez zwodzenia czasu.

Wszak bywa oczekiwana, namiętnie czytana.

Jan nie lubi lipy, bo z Gorlic jest, nie z Czarnolasu.

Trzymaj się zatem „Frazo” – my z Tobą po setce,

Z naukową rośnij krzepą, literacką fantazją brykaj.

I przyjmij te słowa sklecone dla Ciebie naprędce –

przez Twojego recenzenta, a może raczej satyryka.

Poeta Józef Stalec wrócił na łamy setnego numeru pisma po ponad dwudziestoletniej nieobecności. W BWA przeczytał swój krótki wiersz:

Nie dać się przymusić

nikomu

niczemu

trwać

w okopach

własnych ku

uciesze ja

więc nie

dać się

Ale „dawanie siebie” jest podstawą każdego twórczego działania. Na finiszu spotkania Magdalena Rabizo-Birek życzyła, żeby nie zabrakło nam twórczego ducha, żeby chciało się nam chcieć, żeby ten kamień Syzyfa, który spada co roku na wiosnę, można było jeszcze raz udźwignąć. Każdy z nas jest inny, wielki, niezwykły. Kiedy wiem, że mam dobrych autorów, dobre teksty, to chce się dalej tworzyć pismo. Dziękuję Wam, drodzy przyjaciele, za te wszystkie lata!

Nagrał, przemontował i zapisał Roman Adamski – dziennikarz Polskiego Radia Rzeszów, który z okazji spotkania jubileuszu wydania setnej „Frazy” z życzeniami dedykuje „Frazie” następujący utwór:

Na stulecie Frazy

Niechaj Wam się darzy!

Krytycy pisarze

Bez masowych wrażeń

Niech Wam tworzą swoje

Urywki ukojeń

Spojrzenia wrażliwe

Smutków i nadtkliwień

Radości i wzlotu

Od słońca do płotu

Od myśli do pisma

Krynica nie wyschła

Co na sto lat wróży

Pięknej cud-podróży

Z każdego do siebie

Co i tak jest w niebie

Fotografie w tekście: Tomasz Kasza