Krzysztof Bieleń

 

Szara strefa

Mój Fortunacie, miast się skarżyć, że myśli

masz czarne, że wciąż pracujesz na czarno,

szukaj w tym korzyści: jasno-szarych stron,

jak to, że żadnych podatków żadnym draniom

na niejasne cele nie płacisz, ni żadną daniną

nie wspomagasz rządów; co zarobisz, to twoje;

z ręki do ręki, która rękę myje z myślą o zysku

(to niewidzialna ręka rynku); tak jakbyś sobie

zbierał ziarnko do ziarnka (aż przebierze się miarka),

nie gardząc tym, co padło między skały i ciernie;

(tu wciąż są rezerwy, to ta szara strefa, wyrwa,

która czyni wolnym); i nie zapomnij, na Ozyrysa,

o swym starym, niedołężnym ojcu, miłośniku

gołębi ze wschodnio-południowej prowincji!

 

Pawilon przemijania

Kryty strzechą kraj

wysp, pogrążony w wodzie.

W alejce żwirem

wysypanej ślepy mnich

gra na swej biwie cierpkie,

smętne melodie;

obok bramy z dwóch pali

(z pędów bambusa),

połączonych poprzeczką.

Wkrótce nadejdzie jesień;

przepadną liście,

niczym niedoręczone

liściki z wieścią

o największej miłości

bez większego znaczenia.

 

Wędrówki po Ziemi Świętej

Gdy wiatr wiejący

znad pustyni wypełniał

tę okolicę

żarem piasku, tłum ludzi

chronił się w cieniu starych

drzew i straganów.

Byli tam i rybacy,

by sprzedać ryby

(i żywe, i solone);

i rolnicy z Szaronu;

i szewc-filozof,

który brał miarę ze stóp,

zwykle bezbłędnie

(wykorzystując patyk),

i na miejscu wyplatał

sandały z łyka.

Nie brakło też sprzedawców

wonnych olejków

i perfum, znawców mocy

mirry i aloesu.