Jowita Kosiba

 

Ballada o wierszu

O czwartej nad ranem

dopadł mnie wiersz

jak swędzenie komara

ból poezji jest większy

gdy sen nie przychodzi

i stygnie kawa

wieczorna

o czwartej nad ranem.

W zielonym zeszycie

zapisuję to, co mnie boli

i to, co śmieszy

– życie.

Już zbudził się sąsiad

porządni ludzie mówią

rano idą do pracy

samochody przestoją

cały dzień na parkingu.

Tyś nieporządny,

bo marzysz, pijąc herbatę

ktoś inny –

ważne sprawy

pójść do urzędu,

przedszkola,

zapłacić ratę.

Też wzięłam kredyt

na życie

muszę się śpieszyć

Bóg nie poczeka,

choć łagodniejszy od

banku,

wyśle Komornika

Anioła Stróża

z czarną teczkę

i odbierze

ziemskie zameldowanie.

O czwartej nad ranem

budzę się

by wydłużyć

na Niego czekanie.

 

Czarne niebo

Poczerniało mi wszystko

drzewa, ludzie

poczernieli

nawet pies,

choć bury,

jest czarny.

Zasuwam firanki

jak kir żałobny

może to już się stało?

Umarłam,

nic się nie zmieniło

tylko kwiaty pachną

intensywniej

choć są

czarne.

 

Jaskółka

 

Biała pani

o czarnej duszy

w gałęziach cisu

i moich lęków

zaplątana

w modlitwy wiosenne.

 

Czarna pani

o białej duszy

trzepocząc

zwiastuje wybawienie

z ciemności

śniegu.

 

Krucha

Trochę boję się życia

jak lalka z porcelany.

 Nie wiem, czy podołam

 znieść je, mój Kochany…

 

Niebieski czas

Czarne miewam myśli

I czarne marzenia, szalone.

Czarna bywam, roztańczona,

I grywam z diabłami w zielone.

 

A tu jest inny czas, niebieski,

I niebieskie są radości,

Gdy serce budzi o trzeciej nad ranem

Tęsknota niebieskiej miłości.

 

Tu nie znają gorzkiej herbaty

Ni jesiennych wieczornych odjazdów,

Tu nie czeka się latami,

I nie płacze, mówiąc: bądź zdrów!

 

Bo tu jest inny czas, niebieski,

I niebieskie są dni i pory,

Zamyślone drzewa po niebiesku

Śpiewają niebieskie nieszpory.

 

Sama gubię się czasami

Na niebieskich miedzach, drogach,

I tak myślę, jak to dobrze,

Że nie muszę szukać Boga.

 

Bo tu jest piękny czas, niebieski,

Od wschodu słońca do miłości,

I zegary, kalendarze,

Pełne są niebieskiej radości.

 

Pogarda filozofii

Lubię mężczyzn

robiących

Coś konkretnego

krzesło

ławka

drzwi

samochód

modlących się skupieniem

rąk

myślicieli

wyrzuconych z Edenu

za myślenie

stawiam niżej

filozofów

zgłębiających

żywe tkanki

filozofii

dwie-lewe-ręce

mamy potąd

a nie wiemy, jak żyć

modlę się

o świętych mechaników

ślusarzy

spawaczy

by odegnali

uczonych

głupszych niż muchy

teorię życia

każdy sam układa

trudniej żyć.

 

Zima

Białe róże szklarniane

w wazonie,

 śnieg biały,

białe koperty,

bielą się koronkowe firanki,

a zza nich biel chmur wyziera.

Białe dnie

i białe noce,

biała melancholia,

samotny kieliszek

wina białego

na równie białym obrusie.

Białe listy

– niezapisane kartki.

Białe włosy,

tylko jeden jedyny

welon w szafie

– pożółkły