FRAZA NR 63-64 / 2009 – ARCHIWUM

Magdalena Rabizo-Birek
Wspominając Jana Darowskiego (1926-2008)

5 lipca 2008 r. zmarł w Londynie po wielu latach walki z ciężką chorobą serca Jan Darowski, poeta, krytyk, tłumacz współczesnej poezji polskiej na angielski, związany na przełomie lat 50. i 60. z londyńską młodoliteracką grupą Kontynentów. Na łamach tego pisma publikował wiersze, a także szkice i recenzje. Urodził się 22 grudnia 1926 r. w Brzeziu nad Odrą i jako Ślązak został wcielony do Wehrmachtu. Podczas działań na froncie zachodnim w Normandii przedostał się do aliantów i wstąpił do wojska polskiego w Wielkiej Brytanii. Po wojnie osiadł w Londynie. Był z zawodu drukarzem i pracował przez jakiś czas w Oficynie Poetów i Malarzy Czesława i Krystyny Bednarczyków, gdzie redagował poświęcony poezji polskiej dodatek anglojęzyczny do kwartalnika „Oficyna Poetów” „Polish Poetry Supplemenet”. Debiutował w 1958 r. na łamach akademickiego pisma „Merkuriusz Polski” i był jednym z założycieli pisma „Kontynenty”. Publikował także w „Kulturze” paryskiej (m.in. cykl Z notatnika), „Wiadomościach”, w kraju – w „Więzi”, „Miesięczniku Literackim”, „Kresach” i we „Frazie”. Opublikował dwa tomiki wierszy: Drzewo sprzeczki (Londyn 1969) i Niespodziewane żywoty (Londyn 1990). Był laureatem nagrody im. Tadeusza Sułkowskiego, a w 1969 roku otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich.

Maria Danilewicz Zielińska nazwała go „najtragiczniejszym spośród poetów grupy »Kontynenty«”, nie tylko ze względu na jego poezję, głęboko pesymistyczną i katastroficzną, ale też z powodu trudnej egzystencji: po wojnie odmówiono mu stypendium umożliwiającego podjęcie studiów wyższych, długie lata ciężko pracował fizycznie, zaś rozległą wiedzę zdobył w drodze samokształcenia. Jego poezja wpisywana jest do nurtu lingwistycznego, bliska zwłaszcza twórczości Mirona Białoszewskiego (z którym toczył poetycki spór w wierszach Z psychologii klucza i Szkoła przyzwyczajenia). Tematami, które najczęściej podejmował w poezji, były: pesymistyczna ocena współczesnej cywilizacji (zwłaszcza konsekwencji rozwoju techniki), krytyczna wiwisekcja polskości, nostalgia i dylematy emigracji oraz problematyka egzystencjalna. Krytycy tak charakteryzowali jego twórczość:

[…] w chropawych, twardych wierszach daje wyraz swej nieufności do cywilizacji współczesnej, obcości narastającej między ludźmi pozornie bliskimi […], po gombrowiczowsku rozprawia z Polską „piątym kołem Europy”. (Maria Danilewcz Zielińska, Szkice o literaturze emigracyjnej)

Powściągliwość, nieśmiałość nierozerwalnie związana z dobrocią, miękkością, czułością i prostotą, oraz brutalność, groteskowa ironia, patos – to […] oksymorony tej wyobraźni”. (Stanisław Ożóg, Zamki klucza. Rzecz o poetyckich wyobraźniach Jana Darowskiego, [w:] Poetycki krąg Kontynentów. Studia i szkice, p. red. Z. Andresa i J. Wolskiego, Rzeszów 1997)

U Darowskiego język jest bardziej pretekstem do rozważań natury moralnej, psychologicznej. Właściwie nigdy nie podejmuje on zagadnień natury czysto językowej jako samej w sobie, lecz patrzy na nie przeważnie przez pryzmat wartości moralnych. Również przez ten pryzmat patrzy na sprawy społeczne, polityczne. Ma dar ostrości i przenikliwości widzenia świata. Przestrzega przed brakiem równowagi między postępem cywilizacyjnym a rozwojem humanizmu. Jego utworom nie można odmówić polemicznej pasji i zadziorności. […]. Darowski w swych najlepszych dokonaniach twórczych – jest poetą o dużej sile językowej intuicji. Nawet wtedy, gdy dyskredytuje wartość słowa, robi to z troski o nie. Mimo wszystko wierzy w słowo i jego posłannictwo etyczne. (Jerzy Sikora, Tylko słowa. O poezji Jana Darowskiego, „Fraza” 1997, nr 1)

Tu gdzie kończy Białoszewski, podejmuje dialog Darowski. Uczy się w zupełnie innej szkole: uczy się, jak swoje zdumienie (poetyckie) uczynić zwyczajnym. (Piotr Sobolczyk, Jana Darowskiego dwie polemiki z Białoszewskim, Poezja polska na obczyźnie. Studia i szkice p. red. Z. Andresa i J. Wolskiego, Rzeszów 2005)

Uwagę zwracały także wnikliwe teksty krytyczne i eseistyka Jana Darowskiego, w których, jak pisała M. Danilewicz Zielińska, poruszał „odważnie problemy tak kontrowersyjne, jak mankamenty polszczyzny, ujawniające się przy próbach precyzyjnego formułowania myśli czy świadome i nieświadome niejasności w poezji” (Szkice o literaturze emigracyjnej, Warszawa 1992, s. 331). Marian Kisiel zaliczył jego szkice recenzyjne do odmiany krytyki, nazwanej przez niego „krytyką form”, która jest zorientowana na kształt językowy wiersza i jego funkcje autoteliczne i podkreślił, że najważniejszymi były dla niego w poezji ścisłe sprzężenie języka i wyobraźni (Krytyka literacka na emigracji, [w:] Literatura emigracyjna 1939-1989, t. 2, Katowice 1996, s. 227-228).

W opinii przyjaciół Darowski był znakomitym gawędziarzem i epistolografem (w Archiwum Bogdana Czaykowskiego i Adama Czerniawskiego w Lions Bay czytałam kilka jego nadzwyczaj obszernych listów-esejów do przyjaciół). Jego teksty z ostatnich lat życia są w formie zbliżone do swobodnej meandrycznej poetyki listów: wielotematyczne, kapryśne myślowo. Jest w nich miejsce na przyziemne konkrety (np. barwne, dosadne anegdoty o ludziach oraz krytyczne uwagi o krajowym i emigracyjnym życiu i to nie tylko literackim), niezwykle kontrowersyjne, wręcz niepolityczne sądy i opinie o różnych sławnych osobistościach i zasłużonych instytucjach oraz subtelne, osobiste refleksje o literaturze, kulturze, mitologii, religii, dziejach cywilizacji. Te ostatnie miały niekiedy wymiar cokolwiek heretycki – były prywatnymi konceptami interpretacji kultury, historii, religii czy literatury, niedającymi się zweryfikować czy potwierdzić, pozostającymi poza rygorami naukowego dyskursu i jakąkolwiek empiryczną sprawdzalnością. Stanowiły za to przykład niepospolitej wyobraźni i myślowej ekwilibrystyki, która niezmiernie robiła wrażenie na jego rozmówcach.

Chętnie i często gościł w swym londyńskim domu przybyszy z kraju (mieszkał u niego m.in. Zbigniew Herbert). Jego gościem był także pisarz, tłumacz, eseista, redaktor „Twórczości” Rajmund Kalicki, który tak wspominał rozmowy ze swoim gospodarzem: „[…] dość długo z nim rozmawiałem (noc czy dwie na trzeźwo), więc zachowałem pełny respekt wobec jego historiozoficznej wiedzy. Był samoukiem pracowitym, dociekliwym, płynącym pod prąd. Był też ostry w swoich towarzyskich sądach i ocenach, nie uznawał różnych tabu, ochraniających wielu ludzi” (list z 20.11.2008 r.). Rajmund Kalicki przekazał na moje ręce obszerny, dotąd niepublikowany tekst Jana Darowskiego, zawierający jego rozmyślania, ujęte w klamrę dychotomii kulturowej Europy, rozpiętej między Północą a Południem. Były one, co wyjaśniał w dołączonym do maszynopisu liście, zainspirowane ich londyńskimi nocnymi rozmowami: „Z Janem Darowskim rozmawialiśmy całą noc, we dnie spał (ciężka choroba kręgosłupa, bóle). Poruszyliśmy świat i historię, to żywy, bystry umysł, dobry erudyta, z tych najcenniejszych, bo samouk. Historię zna doskonale, także co w jej zakamarkach, co widać w tej niby-rozmowie. […] Posłałem mu kilka pytań istotnych, zobowiązał się na nie odpowiedzieć i zrobił to po 2 latach” (list z 2.10.2008 r.).

Także sam Darowski nie krył obaw związanych z publikacją tego „wywiadu” i tak pisał do Rajmunda Kalickiego: „Wiem, że wcale nie uraduje Pana załączona część wywiadu, bo co z tym zrobić? Za długie to na drukowanie w „Twórczości” – a jest to tylko 1/3 wszystkiego – i poza tym zajeżdża polityką. Tyle że pewne pytania postawione przez Pana zawierały w esencji politykę i nie mogą mieć innej odpowiedzi. Nie ode mnie. Nie mam zamiaru sam siebie cenzurować, chociaż i tak ściszałem to w kilku miejscach. Z drugiej strony, gdyby Pana koledzy w redakcji mieli jakąś głowę do prawdziwej polityki, to by drukowali bez namysłu jak stoi. Wiem już jednak, że mają w głowie tyle talentu do polityki, ile mają końskie zady do astronomii” (list z 14.02.1996 r.). Redaktor Kalicki zaczął mimo wszystko przygotowywać tekst do publikacji w „Twórczości”, ale ostatecznie do niej nie doszło. Redaktorom „Frazy” pozostaje podkreślić, że drukując tekst, zdają sobie sprawę z kontrowersyjności zawartych w nim sądów, z których przesłaniem i radykalnością nie mogą się zgodzić. Spoczywa na nas jednak obowiązek upamiętnienia poety, choćby dlatego, że prawdopodobnie byliśmy ostatnim pismem, w którym ogłosił swoje wiersze (w numerze 1997, nr 1). Pamiętam naszą wielką radość z tego daru milczącego od lat pustelnika z Wimbledonu, który uświetnił naszą prezentację twórczości kontynentczyków. Trzy z tych liryków włączył do wyboru wierszy poety w Antologii poezji polskiej na obczyźnie Bogdan Czaykowski (Oślepienie Erosa, Brzeską aleją, Trzeba się trzymać), co świadczyło o ich poetyckiej znakomitości. W utrzymanej w charakterystycznej dla jego twórczości poetyckiej tonacji smutnego, czarnego humoru Jan Darowski tak kończył elegię Trzeba się trzymać:

Trzeba się trzymać pięknych przyzwyczajeń
trzymać się do końca
trzymać się poręczy na stopniach rozkładu
(Wimbledon, listopad 1995)

Publikowany w tym numerze „Frazy” tekst pochodzi prawdopodobnie z tego okresu życia poety, w którym po latach chorób jego samopoczucie znacznie się poprawiło (na cytowanym liście do redaktora Kalickiego widnieje data 14 lutego 1996 roku). W okresach poprawy samopoczucia pisał gorączkowo (np. wszystkie publikowane we „Frazie” wiersze, a jest ich siedem, powstały w ciągu jednego miesiąca 1997 roku), odrabiając rozciągające się na lata somatyczno-duchowe zapaści, które tak wspominał w liście do naszego redakcyjnego kolegi Janka Wolskiego: „Mój mózg powoli odzyskuje coś z dawnej klasy (po tylu latach niedotlenienia!) i coraz więcej interesuję się światem, m.in. materiałem niedrukowanym, od lat walającym się po różnych moich szufladach. Ponieważ zbiega się to z moją przedwczesną emeryturą (gwoli serca) będę miał sporo wolnego czasu i spodziewam się zrobić i nadrobić wiele” (list z 20 maja 1986 roku). Obecnie czynione są starania o sprowadzenie do kraju spuścizny pisarza. Kiedy zostanie udostępniona badaczom i czytelnikom – na razie nie wiadomo. I jak ją ocenią? Czy Darowski pozostanie najbardziej zapoznanym z grona kontynentczyków, pokaże czas.

Magdalena Rabizo-Birek