FRAZA NR 61-62 / 2009 – KRĄG BOGDANA CZAYKOWSKIEGO

Bogdan Czaykowski
Wiersze ostatnie

Spekulacja

Po śmierci mamy wielkie, chłonne oczy.
Stajemy się ostrowidzami.
Ten wzrok nie ma ja osobowego,
Patrzymy na swoją osobę równie przenikliwie,
Jak na resztę kosmosu.
To są śmiejące się oczy,
Gdy widzą nas, przedśmiertnych,
W życiu zwanym życiem.
Jak tęczujemy pod powierzchniami rzek
I świecimy ślepo w korytarzach krecich.
Ach, cóż to za niezwykły wzrok,
Przenika czas aż do jego przedpoczątku
I wszystkie prawa widzi inaczej,
Niż zostały ustalone.
To przenikanie trwa, można tak być bez końca.
Niepoliczone warstwy światła
Pojawiają się o coraz czystszej jasności.
I ta jasność nie poraża.
Ale nie każdy po śmierci ma taki wzrok.
Mają go tylko ci, którzy kochali poznanie.
I to też zostaje wyjaśnione:
Skąd tyle nierówności wśród ludzi
I w cierpieniu i w szczęściu,
I w dążeniu do zrozumienia.

Ale wszystko, wszystko będzie w końcu wyrównane,
W metafizycznej słodyczy wielkiego uspokojenia.

Gdybym ja mógł na siebie spojrzeć Twoimi oczami

(1)

Gdybym ja mógł na siebie spojrzeć Twoimi oczami
To bym się zazielenił od stóp aż do głowy,
A potem obrodził jabłkami, brzoskwiniami
Czasem jodłowym.

Życie jodeł trwa dłużej, niż życie człowieka,
Każda wiosna przywraca im zieleń młodości.
Ale nigdy nie wraca czasu bystra rzeka,
Nawet w miłości.

Gdybym mógł siebie widzieć Twoimi oczami,
To może bym uwierzył, że pełnia starości
Może się w czyichś oczach odczarować czasami
W księżyc na nowiu.

Więc Ci posyłam okrutnie przemiła osobo —
No bo jest okrucieństwem być by zaraz zniknąć –
Dalszy ciąg tego śmiechu, co świadczył radośnie
Że jestem szczęściarz.

(2)

Nas uczucia wybierają,
Które rozumu nie mają,
Co najwyżej piękne oczy,
Które widok upiększają.
Eheu.

Ja za wodą,
Ty za wodą,
Jakże ja ci
Usta podam,
Jakże Ty mi
Podasz usta?
Nie podasz.

Lepiej Letę przywołajmy
I na brzegach razem stańmy
Tej szerokiej, ciemnej wody
Niewidzialni.

Razem pijmy
Zapomnienie,
Zasłaniając
Oczy cieniem
Realności.

Teraz już tylko ja

Teraz już tylko ja.

Tak, teraz już tylko ty.

Ekran wyświetla kolory, linie,
Wiry i koła słoneczności.

A Ghazal śpiewa o miłości.

Dźwięki instrumentów
Towarzyszą mu, potem się oddalają,
I jest w nich ból nieświadomości,
One nie czują tego, co grają.

A Ghazal śpiewa o nienasyceniu
Pragnienia kiedy noc żarliwa
Nachyla się do chłodu jutrzni.

Teraz ekran rozpyla gwiazdę
Jak kwiat dmuchawca.

I śpiew Ghazala się urywa.

Bogdan Czaykowski