FRAZA NR 103-104 / 2019 – KRONIKA

„Fraza” na wrocławskich Targach Dobrych Książek

Targi Dobrych Ksiazek w Hali Stulecia we Wroclawiu, identyfikatoir Frazy
Targi Dobrych Ksiazek w Hali Stulecia we Wroclawiu, identyfikatoir Frazy

W dniach 29 listopada–2 grudnia 2018 r. członkowie redakcji kwartalnika „Fraza” i Stowarzyszenia Literacko-Artystycznego „Fraza” (czyli w kolejności alfabetycznej: Magdalena Rabizo-Birek, redaktor naczelna „Frazy”, na czas targów także nasz kierowca, Krystyna Walc – przewodnicząca zarządu stowarzyszenia i Jan Wolski, redaktor „Frazy”) mieli możliwość uczestniczenia w 27. Wrocławskich Targach Dobrych Książek. Jak piszą sami organizatorzy: „Wrocławskie Targi Dobrych Książek to wydarzenie z dwudziestosześcioletnią tradycją, które zrodziło się z ogólnopolskich Spotkań Wydawców Dobrej Książki. Organizowane pod koniec roku kalendarzowego, są swoistym podsumowaniem literackiego roku w Polsce. Najlepsi wydawcy z całej Polski, fantastyczna oferta książek, a także bogaty program spotkań i wydarzeń sprawiają, że WTDK to prawdziwy festiwal literatury”.

Na ogromnej przestrzeni – targi odbywały się bowiem w zabytkowej Hali Stulecia – przy ulicy Wystawowej 1, oferowało swoje publikacje 150 (tyle wymieniono w katalogu) mniejszych i większych wydawnictw. Wydarzeniu towarzyszyły spotkania z autorami oraz wystawy, m. in. Kultura na widoku – multimedialny projekt, rekomendujący ponad osiemset utworów (filmów, muzyki, spektakli, ebooków i audiobooków) i prezentujący legalne źródła, w których są one dostępne. Dla nas, jako wydawców, interesująca była wystawa BOOKmacherzy. Odsłona III – przedstawiająca książki oraz ilustracje studentów i dydaktyków Katedry Projektowania Graficznego Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Prezentowała ona prace powstałe w Pracowni Książki prowadzonej przez: Magdalenę Wosik, Joannę Skrzypiec-Żuchowską i Karolinę M. Wiśniewską. Ich autorami są studenci, dyplomanci oraz dydaktycy związani z Pracownią Książki. Realizacje przedstawiały pomysły oraz prototypy dobrych i pięknych książek.

Jan Wolski i Marta Hożewska na Targach Dobrych Książek
Jan Wolski i Marta Hożewska na Targach Dobrych Książek

Targi uatrakcyjniły również liczne warsztaty, wykłady, gra miejska i konkursy. Imprezą towarzyszącą książkowemu świętu były umiejscowione w kuluarach Hali Stulecia otaczających płytę główną Targi Wszystkiego Dobrego – strefa designu, sztuki i mody. Można tam było nabyć m.in. ubrania młodych polskich projektantów, ręcznie szyte dodatki i biżuterię, obrazy, ceramikę, plakaty, grafiki, fotografie oraz płyty winylowe, a także oryginalne artykuły dla domu i zwierząt czy ekologiczne kosmetyki. Była więc okazja, żeby rozejrzeć się za gwiazdkowymi prezentami. Można było także wziąć udział w warsztatach artystycznych m.in. z: sitodruku i tworzenia własnych magnesów, przygotowywania ozdób choinkowych z filcu, stroików, bombek i kartek świątecznych, tworzenia biżuterii z miedzi, mosiądzu i alpaki, a także – co szczególnie bliskie wszystkim wielbicielom książek – z przygotowywania własnych ekslibrisów.

Andrzej Busza i Antoni Magda przy stoisku Frazy
Andrzej Busza i Antoni Magda przy stoisku Frazy

Wyruszyliśmy dzień wcześniej, 28 listopada w godzinach przedpołudniowych, z bagażnikiem pełnym książek i numerów „Frazy”, ze specjalnie na potrzeby targu wydrukowanym katalogiem. Tego dnia czekało nas bowiem we wrocławskim Klubie Proza spotkanie z Mieczysławą Wazacz, autorką wydanej przez nas książki Wrocław ocalałych (fragmenty utworu prezentowała aktorka Marta Zięba). Pani Sławka, z wykształcenia i zawodu operatorka i realizatorka filmów, którą znaliśmy dotychczas wyłącznie z korespondencji, od 1971 roku na stałe mieszka bowiem w Wielkiej Brytanii, okazała się być niezwykle sympatyczną osobą, wręcz zarażającą energią. Kilkakrotnie odwiedziła nas w towarzystwie swej niezwykłej siostry, reżyserki teatralnej Heleny, na stoisku, gdzie między innymi podpisywała swoją książkę. Towarzyszyła nam też podczas spotkań poza terenem wystawy. Książki podpisywali również inni nasi autorzy: Andrzej Busza, Krystyna Lenkowska (poetka i tłumaczka swój nowy tom przekładów Emily Dickinson, zatytułowany Jest pewien ukos światła, promowała we wrocławskiej księgarni Tajne Komplety) i Piotr Strzałkowski, autor historycznej opowieści wojennej Trzech.

Krystyna Lenkowska, Lulasz Urbaniak, red. Magdalena Piekarska na promocji poezji Emily Siciknosn w księgarni Tajne Komplety fot. Waldemar Lenkowski
Krystyna Lenkowska, Lulasz Urbaniak, red. Magdalena Piekarska na promocji poezji Emily Siciknosn w księgarni Tajne Komplety fot. Waldemar Lenkowski

Nasze stoisko stało się też miejscem niezwykłych spotkań. Jedną z naszych klientek była pani, która w pierwszym dniu targów zakupiła Wrocław ocalałych. Widać jest ona miłośniczką książek, skoro pojawiła się na targach w dniu następnym. Korzystając z wolnego krzesła, przysiadła, żeby trochę odpocząć. Akurat przy naszym stoisku był również Piotr Strzałkowski. I tak od słowa do słowa… Okazało się, że oboje studiowali na tej samej uczelni, tylko w różnych latach. Do tego owa nieznana nam z nazwiska (a szkoda) pani jest w stanie pomóc w znalezieniu tłumacza, którego poszukiwał pan Piotr. Kiedy zaś gościł u nas profesor Busza, przyszedł do naszego stoiska niezwykle elegancki (trochę „w starym stylu”) pan Antoni Magda – okazało się, że chciał przekazać profesorowi rodzinne pamiątki. Jego dziadek (notabene rodzina pochodzi spod Kolbuszowej) był ogrodnikiem w słynnym, odwiedzanym przez artystyczną elitę Drugiej Rzeczpospolitej sanatorium w Kosowie huculskim, które założył i prowadził dr Apolinary Tarnawski – dziadek profesora Buszy. Właśnie z Kosowa jego rodzina z patriarchą rodu na czele i malutkim Andrzejkiem na ręku wyruszyła 17 września 1939 roku na emigracyjną tułaczkę, z której nigdy nie powróciła już do kraju na stałe. Odwiedzali nas również nasi wrocławscy znajomi i autorzy „Frazy”, m.in. prof. Anna Gemra, Marta Hożewska, szef organizatora Targów, wrocławskiego Domu Literatury, Irek Grin oraz dziennikarka Magdalena Piekarska.

Siedzą: K. Lenkowska i P. Strzałkowski; stoją: M. Rabizo-Birek i K. Walc
Siedzą: K. Lenkowska i P. Strzałkowski; stoją: M. Rabizo-Birek i K. Walc

Trudno nazwać nasz udział w targach wielkim sukcesem finansowym, chociaż, mimo że nie mamy wśród autorów np. Katarzyny Bondy czy Kuby Wojewódzkiego, trochę książek udało się sprzedać. Zdobyliśmy doświadczenie, które być może wykorzystamy kiedyś przy okazji innej tego typu imprezy. Można byłoby na przykład wynająć stoisko wspólnie z innym wydawcą lub wydawcami. Podczas stoiskowej dyskusji, jak zwiększyć sprzedaż naszych publikacji, padały też propozycje żartobliwe. Na przykład – by sprzedawać wzorem innych wydawców książki w „tematycznych” pakietach. Mam nadzieję, że nasi autorzy nie obrażą się za tak niepoważne traktowanie ich dorobku. Oto dwie propozycje: pakiet kulinarny – Księga Likierka (Janusz Pasterski), Wiersze kuchenne (Alicja Ungeheuer), Chałwa zwyciężonym (Janusz Radwański), Bóg miodu (Grażyna Zambrzycka), pakiet „domowy-remontowy” – Dom (Wacław Iwaniuk), Podwórko (Roman Sabo), Klucz do pralni (Hugo Loetscher). A zachęcili nas do tych fantazji zwiedzający targi potencjalni klienci. Ktoś, widząc tytuł Mosty z papieru, zapytał o książki z dziedziny budownictwa, ktoś inny na widok Boga miodu zainteresował się, czy mamy coś na temat pszczół.

Krystyna Lenkowska i red. Magdalena Piekarska w ksiegarni Tajne Komplety
Krystyna Lenkowska i red. Magdalena Piekarska w ksiegarni Tajne Komplety

Pozostaje mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś jeszcze takie doświadczenie powtórzymy.

Krystyna Walc
Fotografie w tekście: Waldemar Lenkowski i Krystyna Walc

Katastroficzniej, niepokojąco – refleksje jurorki XIV OKP im. K. Ratonia

Myśl o tym, że są w najnowszej polskiej poezji nuty bardziej niż zwykle katastroficzne, nasunęła mi się przede wszystkim po ponownej lekturze zestawu opatrzonego godłem „kylian mbappe”, który (notabene bez większych dyskusji) zdecydowaliśmy uhonorować pierwszą nagrodą XIV edycji konkursu im. K. Ratonia. Oczywiście po wiedzę, że zrobiło się na świecie, w nas i wokół nas ciemniej, bardziej ponuro i źle, nie trzeba sięgać do poezji. Wystarczy przeczytać najnowsze wiadomości, by poczuć niepokój, a niekiedy nawet lęk. Kylian (Monika Brągiel) napisała w jednym z kilku wierszy, w których nawiązuje do poezji Marcina Świetlickiego – rzec można, że cały ich zestaw spaja dialog z autorem Schizmy: „Już nigdy nie będzie takiego niepokoju”, „Nad horyzontem dym z płonących domów”. Katastrofa nie tyle się zbliża i objawia w snach, ona już się wydarzyła…

Jurorzy i laureaci konkursu im. K. Ratonia Olkusz 2018. Fot. Agnieszka Zub
Jurorzy i laureaci konkursu im. K. Ratonia Olkusz 2018. Fot. Agnieszka Zub

Zestaw – właściwie poemat – Pszczoły w pszenicy, autorstwa „Jazia Królowej” (Wojciecha Roszkowskiego), który przegrał o włos batalię o pierwsze miejsce, też jest podszyty katastrofą. W planie wyrażania jest nią śmierć dziecka (w hospicjum i pod rozpędzonym pociągiem), ale przecież jest to – jak to w poezji bywa – czytelna metafora końca i kresu, losowej, ludzkiej katastrofy, zawsze przychodzącej przedwcześnie i niespodziewanie. Jest ona w porządku życia, na tle piękna natury czymś skandalicznym, naruszeniem w wysmakowany sposób kreowanego w tym cyklu ładu, arkadii, prywatnego raju i azylu.

I wreszcie nagroda trzecia – podpisany przez „Bażanta” (Ewelina Kuśka) poetycki reportaż spod górnośląskiej hałdy, z dzielnicy familoków, nad którą „chmury […] nie bieleją, w czarnej trawie śpiewają koty / spragnione miłości, blada kobieta gryzie węgiel, // rodzi on ślepe myszy i ludzi z chorymi płucami”. Tam „wyłom po tęczy zarósł szarą, brudną mgłą. // czasem przebija się przez nią kleiste jak kisiel słońce / – oziębłe i ciche jak grudniowa noc”. I w tym zestawie pojawia się krajobraz po zagładzie: przyrody i tradycyjnych form śląskiej kultury. Poetka kreśli przejmujący obraz przemijającego, zniszczonego przez ludzi świata, który jakby w akcie zemsty promieniuje, zaraża mieszkańców, umierających przedwcześnie nie tylko z powodu zatrucia środowiska, ale i duszy.

Nieco jaśniej (także z powodu rozbłyskującego od czasu do czasu humoru, błyskotliwych, niemal kabaretowych konceptów i formalnych gier) jest w wierszach wyróżnionych i nagrodzonych, choć jeden z zestawów został opatrzony godłem „Świat cieni”, inny zaś przysłał do Olkusza „Jeremiasz” (Mateusz Cioch)…

Autor podpisujący się jako „Świat cieni” (Mirosław Mrozek) apeluje o pokój, którego, rzekomo, „potrzebuje poeta”. Ironia tego apelu bierze się ze skrytego w tym wierszu stwierdzenia, że poezja współczesna, jak to obwieścił u początku naszej ery Mistrz Tadeusz Różewicz, wyrasta przede wszystkim z niepokoju.

Magdalena Rabizo-Birek

Poznańskie frazy

19 marca 2019 roku w Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich w Poznaniu odbyło się – w ramach Czwartków Literackich – spotkanie z redaktorkami „Frazy” zatytułowane zwięźle „Poznaj «Frazę»”. Impulsem do jego zorganizowania stał się jubileuszowy, setny numer, wydany pod koniec 2018 roku. Ponieważ było to pierwsze wydarzenie promujące nasze czasopismo w stolicy Wielkopolski, motywem przewodnim stały się relacje „Fraza” – Poznań i Poznań – „Fraza”, związki interpersonalne, naukowe, literackie, artystyczne i wydawnicze. Prowadząca spotkanie, od dwudziestu jeden lat redaktor naczelna „Frazy”, Magdalena Rabizo-Birek zarysowała początki rzeszowskiego kwartalnika, związane z tworzeniem się nowej mapy literackiej Polski po roku 1989. Przypomniała, że istniejące od 28 lat pismo jako jedno z nielicznych wówczas powstałych ukazuje się do dziś. Pojawił się również osobisty akcent – redaktor naczelna wyznała, że niemal dokładnie trzydzieści lat temu, w roku 1989, zadebiutowała szkicem o cyklu obrazów Stworzenie świata Mikołaja Čiurlionisa w poznańskim miesięczniku „W Drodze”, a w początkach swojej krytycznoliterackiej drogi, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, publikowała regularnie w wydawanych w stolicy Wielkopolski pismach „Nowy Nurt” i „Arkusz” – rozwijając swoje krytyczno-literackie i krytyczno-artystyczne umiejętności. Wspomniała także o bliskich, niezwykle owocnych kontaktach ze środowiskiem polonistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, które znajdują wyraz na łamach „Frazy” (i to nie tylko w jej dziale naukowym).

Częścią spotkania był pokaz zmontowanego z materiałów archiwalnych filmu o „Frazie” autorstwa Mikołaja Birka, w którym wykorzystano fragmenty programu TVP „Pegaz”, pokazujące początki pisma, manifesty redakcji i opinie krytyków. Na ekranie pojawili się również „Ludzie Frazy” – wizerunki osób z wielu pokoleń i środowisk, związanych z czasopismem – oraz krótka prezentacja frazowych imprez i wydawnictw. Następnie uczestnicy spotkania – redaktorki pisma oraz jej poznańscy autorzy – zostali poproszeni o krótkie wypowiedzi na temat pisma oraz przeczytanie utworów drukowanych na jego łamach. Jako pierwszego o zabranie głosu poproszono profesora Edwarda Balcerzana, którego ważny szkic Humanista: odpowiedzialność i oddziaływanie ukazał się w setnym numerze „Frazy”. Profesor powiedział:

Redaktorki "Frazy" (od lewej): M. Rabizo-Birek, A. Jamrozek-Sowa, K. Walc, I. Misiak, M. Zatorska
Redaktorki „Frazy” (od lewej): M. Rabizo-Birek, A. Jamrozek-Sowa, K. Walc, I. Misiak, M. Zatorska

Dziękuję bardzo za zaproszenie. Okazuje się, że, by wystąpić w Pałacu Działyńskich w Poznaniu, trzeba tu trafić przez Rzeszów. Zastanawiając się nad dzisiejszym jubileuszem, przypominałem sobie formułę Borgesa, która kiedyś mnie zainspirowała, a mianowicie „człowiek książkowy”. Otóż można by równolegle mówić o kimś takim, jak człowiek czasopiśmienniczy. Myślę o biografii intelektualnej, emocjonalnej, kształtowanej poprzez czytanie wybranych czasopism. Czytanie albo pisanie, współredagowanie. To osobna przygoda, specyficzne doświadczenie… Myślę, że każdy z nas na tej sali, zwłaszcza przedstawiciele starszych pokoleń, dla których czasopisma odgrywały ważną rolę, nieco inaczej by tę swoją biografię człowieka czasopiśmienniczego opowiedział. Każdy na swój sposób łączy się z danym pismem, staje się jego czytelnikiem, obserwatorem – komuś spośród autorów kibicuje, czyjegoś stylu nie lubi, na kogoś czeka, należy do osobliwej rodziny, nie znają się chociaż się znają. Tworzy się niepowtarzalny typ więzi, inny niż z książką jednego autora. Mój kontakt z „Frazą”… Szczerze mówiąc, gdybym obejrzał ten film, to nie wiem, czy zdecydowałbym się wysłać własny tekst do „Frazy”. Rzeszowskie pismo określało się jako pokoleniowe, od mojego pokolenia młodsze. Na dobitek chciało być periodykiem antyakademickim. Nie znałem ówczesnych „frazowych” założeń. Miałem natomiast gotowy referat, który wygłosiłem w Rzymie na włosko-polskiej konferencji o awangardzie. Nie wiedziałem, czy się ukaże we Włoszech, czy nie, a jeśli się ukaże, to w jakim języku, i czy będzie dostępny w Polsce. Wtedy pomyślałem o „Frazie”. Moje skojarzenie było takie: awangarda – Przyboś – Gwoźnica – Rzeszów – „Fraza”. Wysłałem, rzecz ukazała się pod tytułem „Awangarda rozrzucona”. I nie byłoby w tym jeszcze żadnego materiału na wspomnieniową fabułę, gdyby pięć lat później sprawa się nie powtórzyła, choć tym razem inicjatywa wyszła z Rzeszowa, z Niebylca – to gmina, na której obszarze znajduje się Gwoźnica Juliana Przybosia – z Uniwersytetu Rzeszowskiego i ze środowiska „Frazy”. Konferencja z okazji 45. rocznicy śmierci Przybosia dałaby się zapisać w następującym ciągu: Rzeszów – „Fraza” – Gwoźnica – Przyboś i my, przybosiologowie z całej Polski. Było to nie tylko posiedzenie znawców, ale wydarzenie środowiskowe, zróżnicowane przestrzennie i pokoleniowo – wyjazdy do Niebylca, do Gwoźnicy, spotkanie z młodzieżą, która powitała nas przed szkołą koncertem orkiestry dętej, wspaniale recytowała wiersze Przybosia. Od tego czasu „Fraza” i Rzeszów będą mi się kojarzyły już na stałe z awangardą. W numerze, który zawierał materiały z konferencji „Przyboś dzisiaj”, znalazły się także teksty moich wystąpień. To był mój drugi raz. A niedawno zostałem zaproszony do udziału w numerze setnym, i po raz trzeci wybrałem coś, co uważam w swoim dorobku za ważne. Pracowałem nad książką „Humanisto, kim jesteś” i jeden z centralnych tekstów, które się w niej znajdują, dałem wam, w przekonaniu, że trafiam do grona rozumiejącego. Coś się we „Frazie” od tego filmu zmieniło. Wasze autorskie zaplecze jest wielopokoleniowe. Co do akademickiego żargonu, nazywanego kiedyś w Polsce iblowskim, to takowy chyba już nie istnieje. Zastąpił go (notabene też przygasający) żargon dekonstrukcjonistów, wy go nie hołubicie, i tu akurat jestem z wami całym sercem. Dzisiejsza „Fraza” ma formułę wyrazistą. Mianowicie z jednej strony znajduje w niej miejsce literatura sensu stricto, wiersze, teksty paraliterackie, recenzje, a z drugiej strony pojawiają się rozprawy naukowe, literaturoznawcze, które mają angielskie streszczenia i przed drukiem muszą być oceniane przez specjalistów. To pismo akademickie poszerzone o literaturę, pismo o niesłychanie szerokim spektrum. Płyniecie nurtem podwójnym, bliskim także i mojemu pisarstwu, a konsekwencji w tej dwunurtowości bardzo serdecznie wam gratuluję.

Prof. Edward Balcerzan
Prof. Edward Balcerzan

Redaktor naczelna podkreśliła związki pisma z akademickim środowiskiem Rzeszowa, wskazała również, że początki „Frazy” były herbertowo-miłoszowe, buntownicze wobec Przybosia. Dziś poeta z Gwoźnicy – przy walnym udziale profesora Balcerzana oraz jego uczennic i uczniów wrócił do „Frazy” przez… Poznań.

Jako kolejna głos zabrała Bogusława Latawiec, która przywoływała liczne, choć często nieoczywiste relacje pomiędzy poznańskim „Arkuszem” a „Frazą”. Nawiązała miedzy innymi do osoby Jacka Antoniego Zielińskiego, który w „Arkuszu” pojawił się za sprawą tekstu Magdaleny Rabizo-Birek poświęconego jego twórczości plastycznej, a następnie rozpoczął współpracę z pismem, na jego ostatniej stronie interpretując dzieła malarskie malarzy z kręgu Arsenału 1955. Bogusława Latawiec wspomniała również o własnych związkach z pismem: wieloletniej współpracy bez pełnej świadomości współpracy. Drukowała w piśmie wiersze – co cztery lata cztery utwory. Kilka z nich – zawartych w setnym numerze – odczytała na spotkaniu.

Magdalena Rabizo-Birek przybliżyła przy okazji postać Jacka Antoniego Zielińskiego, malarza i rysownika, piszącego o sztuce, obecnego w setnym numerze „Frazy” za sprawą tekstu o Przemysławie Brykalskim, malarzu z kręgu Arsenału 1955. Związki Zielińskiego z „Frazą” i „Arkuszem” są świadectwem bliskiej współpracy, przyjaźni, ale także współzawodnictwa między „ludźmi czasopiśmienniczymi” i redakcjami czasopism: Przyjaźnimy się, ale też rywalizujemy o autorów, o teksty, o czytelników, o dotacje, uwagę mediów, jeśli interesują się jeszcze takimi przedziwnymi zjawiskami jak czasopisma literacko-artystyczne.

Redaktorka Anna Jamrozek-Sowa podzieliła się refleksjami dotyczącymi filmu prezentującego początków „Frazy”, wspominając przede wszystkim szczególną atmosferę, która towarzyszyła jej twórcom – wówczas młodym ludziom: Wtedy wiedzieliśmy, jak świat powinien wyglądać, tu, w Rzeszowie, wiedzieliśmy wszystko. Każda rzecz, o której wtedy rozmawialiśmy, była tak istotna, jak sens życia, żyliśmy nimi. Mówiła też o własnych, bliskich związkach z Poznaniem, długo utożsamianym przez nią z wykreowanym przez Małgorzatę Musierowicz światem rodziny Borejków, poznanym bliżej za sprawą mieszkającej od wielu lat w stolicy Wielkopolski siostry i jej rodziny.

Bogusława Latawiec
Bogusława Latawiec

Magdalena Rabizo-Birek nawiązała do zaprezentowanej w archiwalnym programie Pegaza opinii Przemysława Czaplińskiego, że „Fraza” nie lansuje wylansowanych. Podkreśliła, że i dziś misją pisma jest odkrywanie i promowanie autorów nowych, mniej znanych, debiutujących, często tworzących z dala od centrów. Poprosiła o zabranie głosu Janinę Osewską, poetkę i fotograficzkę, która przyjechała na promocję „Frazy” z Augustowa. W setnym numerze „Frazy” jej twórczość została zaprezentowana w dziale Portrety z towarzyszącym trójgłosem krytyków (na poznańskim spotkaniu była obecna pisząca o jej poezji Irena T. Grabowiecka z Białegostoku). Poetka zaakcentowała wspólne dla „Frazy” i Augustowa cechy: peryferyjność i pograniczność. Stwierdziła: Augustów miał Herberta, miał Miłosza w Krasnogrudzie, „Fraza” ma Przybosia. Pogranicze nas łączy, ludzie „frazowi” to ludzie pogranicza.

Krystyna Walc (przewodnicząca Stowarzyszenia Literacko-Artystycznego „Fraza”, od lat ściśle z redakcją współpracująca) porównała swoje związki z Poznaniem do proustowskiej magdalenki, zwracając uwagę na nieoczywiste relacje, które przypomina sobie dopiero po dłuższym zastanowieniu. To doświadczenia konferencyjne oraz lekturowe, książki z akcją osadzoną w Poznaniu, wreszcie niedźwiedzica Cisna, znaleziona jako osierocony niedźwiadek w Bieszczadach, zaadoptowana przez poznańskie ZOO, będąca dziś jego ozdobą i znakiem firmowym.

Następnie głos zabrała kolejna poznańska bohaterka numeru setnego, Łucja Dudzińska, poetka i animatorka kultury, która przyczyniła się do organizacji frazowego spotkania. Jej związki z „Frazą” rozpoczęły się kilka lat temu przez konkurs poetycki im. K.K. Baczyńskiego w Łodzi, którego jurorką przez lata była Magdalena Rabizo-Birek. W efekcie nie tylko opublikowała nagrodzone tam wiersze we „Frazie”, ale także zadebiutowała w serii poetyckiej Stowarzyszenia im. K. K. Baczyńskiego tomikiem z mandragory. Zaś laureat ostatniej edycji tego konkursu (z roku 2017), Sławomir Hornik, opublikował w numerze „Frazy” 101–102 cykl poetycki blizny | sól. W poznańskim spotkaniu uczestniczyli także autorka drukowanej w setnej „Frazie” obszernej rozmowy z Łucją Dudzińską, Jolanta Nawrot, oraz analizujący jej debiutancki tomik poeta i krytyk Szymon Kantorski.

Łucja Dudzińska
Łucja Dudzińska

Kolejna z redaktorek „Frazy”, Iwona Misiak, wspomniała o więzi, która łączy ją z Poznaniem za sprawą Ryszarda Krynickiego i jego poezji, której poświęciła doktorat i książkę. Dodała, że zamierza wzmocnić te związki przez plany monografii o mniej znanych poetkach nowofalowych, z których kilka żyło i tworzyło w Poznaniu. Mówiąc o jubileuszowym numerze pisma, przywołała osobę Anny Nasiłowskiej, za której namową trafiła do „Frazy”, drukując w niej polemiczny tekst o książce Grażyny Borkowskiej. W setnym numerze opublikowała recenzję tomu poetyckiego Nasiłowskiej, która zamieściła w nim dwa nowe wiersze. Redaktorka „Frazy” podkreśliła trudność pisania o twórczości osób, które zna się bardzo dobrze i podzieliła się refleksjami na temat połączeń między tekstami naukowymi i sferą prywatną: Na chwilę odsłaniamy się, pisząc teksty, również naukowe. Na ile można się otworzyć, pisząc wiersze i uprawiając naukę? To są trudne przejścia, czasami są to paralelne światy. To pytanie wraca w mojej recenzji. Poezja Nasiłowskiej jest jedną z wielu prób odsłonięć i poszukiwań, a także zasłonięć.

Poznańska poetka i krytyczka Teresa Tomsia wspomniała, że dopiero na spotkaniu poznała redaktorkę naczelną „Frazy”. Na łamy pisma trafiła przed kilku laty za sprawą jej (nieobecnego w Poznaniu) redaktora Jana Wolskiego. Spotkali się na polsko-ukraińskim festiwalu literackim „Dialog Kultur”. Zdziwił się wtedy i zapytał ją: „Nie publikowałaś dotąd we «Frazie», jak to możliwe”? Poetka odczytała jeden ze swoich wierszy oraz zapowiedziała, że przygotowuje esej, który zamierza podarować „Frazie”.

Magdalena Rabizo-Birek zaakcentowała ważność we „Frazie” nurtu regionalnego, który w jubileuszowym numerze podkreśla między innymi obecność szkiców poświęconych pisarzom związanym z Podkarpaciem i osadzającym na nim akcję swych utworów (Tomaszowi Juraszowi, Kalmanowi Segalowi, Stanisławowi Nowakowi). Następnie poprosiła o zabranie głosu kolejną z obecnych na promocji poznańskich autorek „Frazy”, Katarzynę Kuczyńską-Koschany:

Janina Osewska
Janina Osewska

Nie drukowałam we „Frazie” czegoś, czego można by się po mnie spodziewać, czyli tekstu literaturoznawczego. Poznałyśmy się na konferencji o onirycznych tematach i konwencjach w literaturze polskiej, która odbyła się w 1997 roku w Ciechocinku. Potem się zapomniałyśmy, a wiele lat później, kiedy na konkursie Baczyńskiego mój tekst „Trzy historie i jedno mieszkanie” – ku mojemu zdziwieniu – został wyróżniony pierwszą nagrodą w kategorii prozy, zaczęłam pisać trochę próz poetyckich i wysłałam do „Frazy” cykl „Malinowe”. I ten cykl „Malinowe” był drukowany we „Frazie”… Już nie pamiętam kiedy: w 2006, 2007 roku, może bliżej 2010. Miałam takie szczęście, że wysłałam ten cykl do „Frazy” później niż do „Zeszytów Literackich”, bo pisma, w których debiutuję, upadają. Debiutowałam jako literaturoznawczyni w „Ogrodzie” i upadł, potem jako prozaiczka w „Zeszytach Literackich”, i one, niestety, też przestały wychodzić. To nie dzieje się od razu, ale postanowiłam już nigdzie nie debiutować, żeby żadne pismo już nie upadło. Bardzo dobrze wspominam współpracę związaną z cyklem „Malinowe”, to był taki cykl próz z dyskretną erotyką w tle. Mam takie poczucie, że „Fraza” dała mi – o czym tu wiele osób mówiło – poczucie wolności, od tytułu począwszy. Nikt nie powiedział o tym, jaki to jest świetny tytuł, który wyznacza możliwość pisania w rozmaitych dyskursach – tego, że to jest pismo literaturoznawcze i promujące poezję, esej, przekład itd. I to się wszystko mieści w pojęciu frazy sensu largo. Wydaje mi się, że współpraca z „Frazą” daje poczucie wolności. Przepraszam za określenie z XIX wieku, ale jestem takim ptakiem zalatującym. W „Ornitologii” hrabiego Dzieduszyckiego napisano, że są ptaki zalatujące, ptaki stałe na danym terenie i ptaki wędrowne. Takie, którym się pomyli droga, to są ptaki zalatujące. Ja tak siebie postrzegam w stosunku do „Frazy”. Nigdy nie czułam się jej współpracowniczką, ale czułam się osobą, która mogła być przez chwilę wolna, mogła wychylić się z tego swojego dominującego literaturoznawczego dyskursu i opublikować w tym piśmie ten cykl, który nie miał dalszego ciągu, bo tomik próz, który wyszedł, składał się z innych tekstów, w „Zeszytach Literackich” drukowałam inne teksty, w „Toposie” inne, w „Kresach” inne. Czułam się też wolna jako czytelniczka „Frazy”, bo wydaje mi się, że „Fraza” otwiera się na różnych twórców, na różne języki, różne idiomy. Jeśli miałabym wrócić do osoby, która rozpoczynała dzisiaj mówienie o „Frazie”, czyli profesora Edwarda Balcerzana, wróciłabym też na koniec do mojej wypowiedzi, to przywołałabym inną frazę z Borgesa. Otóż jest taka fraza z „Kuli Pascala”, jednego z najświetniejszych tekstów Borgesa, która zaczyna się od zdania, że historia ludzkości jest historią kilku metafor a kończy się frazą, że historia ludzkości jest historią kilku intonacji i kilku metafor. Mogłabym powiedzieć, że tak jak czytałam zalatująco, nieregularnie, „Frazę”, od czasu do czasu, to w tych stu numerach „Fraza” jawi mi się ona jako różna intonacja kilku metafor, które nas wiążą z literaturą i z kulturą, i ze sztuką. I to wydaje mi się szalenie ciekawe w tym piśmie, które oby miało takich debiutantów, by nie upadło.

Magdalena Rabizo-Birek wspomniała o tytule poznańskiego jubileuszu, który stał się przedmiotem redakcyjnych dyskusji: Mieliśmy w pewnym momencie taki pomysł, by wybrać coś z Wartą w tytule, np. „Warta przy «Frazie»”, ale stwierdziłam, że to by było tak, jakbyśmy już przestali się ukazywać, „padli” i pozostało tylko „czuwanie” przy nieboszczyku. Drugi, dość długo utrzymujący się wariant tytułu – „Poznaj «Frazę», bo warto” – zanadto przypominał slogan reklamowy. Nasi gospodarze zdecydowali, że pozostanie tylko „Poznaj «Frazę»” – z ukrytym przez nas w pierwszym słowie „Poznaniem” (takim żartem dla miłośników lingwistycznej poezji, której to miasto jest przyjazną ostoją). Zastanawiano się również nad pomysłem umieszczenia w animacji latającego Frazowego Pegazika (projektu Marka Pokrywki) – albo jako podfruwającego do statecznego Pegaza, wieńczącego budynek Filharmonii Poznańskiej, albo zamieniającego się na chwilę miejscami z pelikanem zdobiącym Pałac Raczyńskich.

Teresa Tomsia
Teresa Tomsia

Następnie głos zabrał Szymon Kantorski, dla którego „Fraza” była jednym z pierwszych pism, w których publikował. W setnym numerze znajduje się jego tekst poświęcony twórczości Łucji Dudzińskiej. Kolejny z gości spotkania i autorów „Frazy”, Paweł Marciniak, badacz twórczości Ewy Lipskiej, odczytał trzy teksty poetyckie (dwa własne wiersze i jeden z utworów wybranych przez niego z jubileuszowego numeru). Poetka Edyta Kulczak wspomniała swoją publikację we „Frazie” – recenzję debiutu Łucji Dudzińskiej. Była to dla niej – jak się okazało – pierwsza publikacja w „poważnym” piśmie. O swoim udziale we „Frazie” wspomniała też Dagmara Nowakowska, autorka szkicu o okolicznościach powstania na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza Archiwum Włodzimierza Odojewskiego i własnych spotkaniach z tym pisarzem, urodzonym w Poznaniu i mieszkającym tam w okresie dzieciństwa i młodości. Magdalena Rabizo-Birek zapewniła, że Odojewski – jeden z „Ludzi” „Frazy”, dla niej osobiście najważniejszy z polskich pisarzy drugiej połowy XX wieku, któremu poświęciła znaczną część naukowej działalności i serdecznie się z nim zaprzyjaźniła – nadal będzie przypominany na łamach pisma.

Ostatnim głosem była wypowiedź uczestnika spotkania Witolda Zaremby, czytelnika „Frazy” i malarza – jak się okazało – rodem z Rzeszowa, który podkreślił, że zarówno to miasto, jak i cały region odbijają się w czasopiśmie – mają bowiem duże ambicje. „Fraza” daje komfort rzeszowskim autorom, konsoliduje środowiska literackie i artystyczne, które w większych ośrodkach często bywają rozbite, wewnętrznie skłócone. Zwrócił uwagę na obecne we „Frazie” kresowe dziedzictwo i zapytał, jaki redakcja ma stosunek do tej kulturowej spuścizny. Rodowita rzeszowianka, Anna Jamrozek-Sowa, nakreśliła krótką historię Rzeszowa – jako miasta, które rozwinęło się (niejako w zastępstwie Lwowa) po drugiej wojnie światowej, nosząc w sobie głęboką ranę po wymordowanej w czasie wojny żydowskiej społeczności. Podkreśliła ważność w piśmie kontynuowanego od lat działu Tematy Wschodnie (poświęconego wątkom pograniczy, wielokulturowości, sąsiedztwu, losom Polaków, Żydów, Ukraińców na Wschodzie i w diasporze), obecnych także w formie prozy, poezji, we wspomnieniach, reportażach, esejach i opracowaniach naukowych. Skonstatowała: Zadał pan ważne pytanie dla Rzeszowa i kilku pokoleń jego społeczności. Kim jesteśmy? To pytanie, na które trudno jest odpowiedzieć… Również Magdalena Rabizo-Birek mówiła o ważności tego specyficznie rzeszowskiego i podkarpackiego, choć także otwierającego na niezwykle szeroki świat (przez liczne stąd migracje i emigracje) nurtu pisma: Bez niego byśmy nie istnieli… 

Poznańskie święto „Frazy” redaktorka naczelna zamknęła podziękowaniami dla gospodarzy spotkania (szczególnie dla organizującej je Agnieszki Królczyk), poznańskich przyjaciół i autorów. Dodała, że spotkanie w Poznaniu jest ważnym wydarzeniem w kolejnym roku istnienia pisma, w momencie poważnego zastanawiania się przez redakcję nad jego dalszym „być czy nie być”. Podkreśliła, że nić poznańska jest we „Frazie” bardzo ważna od samego początku, tworzy z innymi nićmi ścisły splot, podtrzymujący pismo w jego istnieniu. 

Matylda Zatorska
Fotografie w tekście: Archiwum Pałacu Działyńskich

 

Grzegorz Strumyk

Fraza fraz

Jak już wszystko zostanie odebrane albo zrezygnuję, to mi fraza zostanie. To sobie powiedziałem jakiś czas temu. Fraza była pomyślana przez duże „F”.

Czarna „Fraza”, z dominującą czernią na okładce, 8 numer, rok 1995, z przewodnim tematem „Młoda literatura i sztuka”, z moim opowiadaniem Krzyk krąży.

Początki drukowania we „Frazie, pisania dla niej.

W okresie ukazywania się takich pism, jak „Nowy Nurt” w Poznaniu, „Pracownia” w Ostrołęce, „Fraza” w Rzeszowie, która chyba jako jedyne pismo literackie z nowo powstałych w latach dziewięćdziesiątych do dziś przetrwała.

Pamiętać o redaktorach: Dariuszu Sośnickim i Mariuszu Grzebalskim z „Nowego Nurtu”, Wojciechu Woźniaku z „Pracowni”, Stanisławie Dłuskim z „Frazy”.

Magda Rabizo-Birek w roku 1995 przyjechała robić ze mną wywiad dla „Nowego Nurtu”.

Od tego właśnie momentu rozpoczęła się moja stała obecność swoimi frazami we „Frazie”. Pierwszy tekst był o tomie wierszy Staszka Dłuskiego Stary dom w 1995 roku. Później prawie w każdym zeszycie pisma i od 2001 roku już w każdym kolejnym drukowałem frazy osobiste, zdarzały się wiersze, opowiadanie.

„Fraza” wychodzi dzięki uporowi kilku osób zdobywających fundusze na kolejne zeszyty redagowane bez żadnych profitów dla siebie. Okazuje się to coraz trudniejszym wyczynem, w okolicznościach zamiany dawnych zależności czysto politycznych w zależność ekonomiczną od polityków przyznających dotacje w przypadku pism niezależnych od rynku sprzedaży.

„Fraza” od lat jest niezmienna w zmienności. Publikuje wciąż nowych autorów, którzy rozpoczynają pracę ze słowami, nie pomija już uznanych, otwarta na propozycje portretuje piszących z najmłodszych pokoleń, jej redaktorzy nie kryją się za tekstami zawsze pewnymi w ocenie uznanych autorów, ale pozwalają również dać okazję próby w druku tekstom nadsyłanym celowo do miejsca poza wyrabiającymi opinie w zawężonym oglądzie literatury.

„Fraza” może też być uznana za warsztat.

Nakłady takich pism, sięgające kilkuset egzemplarzy, pozwalają odnaleźć się czytelnikowi, który szuka nowych, innych głosów spoza szeroko znanych medialnych centrów.

„Fraza” jest pamięcią powstającej poezji, prozy, krytyki, sztuk wizualnych, która startując jakby z bocznych pozycji doprowadza je do głównego zasobu sztuki, powstającej w niecierpliwości czekania na swoje odkrycie.

„Fraza” to umożliwia, poświęca się temu, frazy autorów są w niej słyszalne i widzialne, nie pomija tego, co powstaje w strefie poszukiwań własnego odbioru, własnej drogi i głosu, na takich tekstach się opiera.

Czytam tu studentów szukających na własne konto rozpoznania w literaturze, autorów już z dorobkiem wyciągających z szuflad i plików fragmenciki i utwory na później, które często zostają najlepiej zapamiętane i warte dla czytelnika zapamiętania.

Moje myślenie o „Frazie” jest czułe, jest pisane w krótkich sekwencjach, jak czas na dodanie swojego głosu, bo pominięcie wysłuchania jednego zaprzecza upominaniu się w innym miejscu o sztukę spełniającą czyjeś oczekiwania. Najpierw trzeba pozwolić jej dotrzeć niepoliczalną liczbą fraz do świadomości odbiorcy.

Zdaję się na uwagę autorów „Frazy” w wyszukiwaniu fraz odrębnych, przyciągających, wyczekiwanych, jak zdarzyło mi się na przykład przy czytaniu Dziennika germanisty Zbigniewa Światłowskiego i przy wielu innych tekstach odkrywanych w każdym z numerów – pojemnych i ściśniętych, zapewne z powodu liczby czekających tekstów na druk drobną czcionką.

Chciałbym, żeby Fraza była zawsze z dużej litery.

Grzegorz Strumyk