Jolanta Pasterska, Profesor Florian Śmieja – migawki wspomnień, pożegnanie

Jolanta Pasterska

Profesor Florian Śmieja – migawki wspomnień, pożegnanie

Od czego zacząć to wspomnienie? Może od kilku migawek, obrazów, które zapisała pamięć.

Migawka I. Jest rok 2006, na konferencji w Uniwersytecie Rzeszowskim poznaję Floriana Śmieję. Z kuluarowych rozmów i fragmentów wspomnień, którymi obdarowuje mnie Profesor, staram się posklejać niezwykłą biografię mojego rozmówcy. Życiorys jak z encyklopedii. Urodził się w 1925 roku w Kończycach na Śląsku. W 1940 roku został wywieziony na roboty przymusowe do Meklemburgii w Niemczech, skąd zbiegł do Belgii. Tam ukrywał się do 1944 roku. Po wkroczeniu Pierwszej Dywizji Pancernej generała Maczka przedostał się do Anglii i wstąpił do I Korpusu Polskiego. Po zakończeniu działań wojennych zdał egzamin maturalny w gimnazjum polskim w Szkocji. W latach 1947–1950 studiował anglistykę i hispanistykę na Uniwersytecie w Cork, gdzie uzyskał dyplom Bachelor of Arts. W roku 1950 przyjechał z Irlandii do Anglii. Tu związał się z „Życiem Akademickim”, którego redaktorem został w 1951 roku. Do redakcji pisma pod zmienionym już tytułem „Merkuriusz Polski” powrócił w 1957 roku. W latach 1962–1964 redagował zaś „Kontynenty”. To właśnie na łamach tego pisma publikował swoje teksty poetyckie, krytyczne oraz przekłady. Drukował również w „Orle Białym”, „Kulturze”, „Wiadomościach”, „Oficynie Poetów i Malarzy” oraz w pismach krajowych: „Tygodniku Powszechnym” i „Więzi”. W latach 1950–1955 pracował jako asystent Jerzego Pietrkiewicza i lektor języka polskiego w School of Slavonic and East European Studies w Londynie, by w roku 1955 uzyskać dyplom Master of Arts. Siedem lat później doktoryzował się w King’s College w Londynie. Do 1969 roku wykładał hispanistykę w London School of Economics i w University of Nottingham, a następnie przeniósł się do Kanady na University of Western Ontario, gdzie najpierw pracował jako visiting professor, zaś od 1970 jako profesor zwyczajny tego uniwersytetu. Od początku lat siedemdziesiątych stale przyjeżdżał do Polski, był wykładowcą iberystyki na Uniwersytecie Wrocławskim, Jagiellońskim i Opolskim. Rzeszów odwiedza jako autor tomików poezji: Czuwanie u drzwi (Londyn 1953), Powikłane ścieżki (Londyn 1964), Kopa wierszy (London, Kanada 1981), Wiersze (Kraków 1982), Jeszcze wiersze (London 1984), Przezorność czasu (London 1992), Ziemie utracone (London 1994), Mały wybór wierszy (Wrocław 1994), Wśród swoich (Mississauga 1998), Wiersze wybrane (Katowice 1998), Niepamiętanie (Mississauga 1999), Bezrok (Mississauga 2001), Nad jeziorem Huron (Mississauga 2002) oraz Późne notacje (Toruń 2006).

Gdy spotykamy się po raz pierwszy jest już także autorem wspomnień, m.in. Zbliżenia i kontakty (Katowice 2003), Zbliżenia i kontakty raz jeszcze (Katowice 2007). W Jego dorobku są przekłady wielu dzieł autorów hiszpańskich i hiszpańskojęzycznych, między innymi: J.R. Jiméneza Srebroń i ja, M. Azueli Gniew, J. L. Martina-Santosa Czas milczenia. Wspólnie z Wacławem Iwaniukiem wydał w języku angielskim antologię Seven Polish-Canadian Poets (1984). Publikował swoje wiersze także w rzeszowskiej „Frazie”, jego twórczość stała się przedmiotem opisu w monografii wieloautorskiej Parabole pamięci. Literacka i translatorska twórczość Floriana Śmiei pod redakcją Zbigniewa Andresa i Jana Wolskiego (Toruń 2004). Mimo utrwalonej już pozycji poety i tłumacza odbieram Profesora jako skromnego, trochę wycofanego Człowieka, który jednak z młodzieńczą pasją chłonie otaczający świat. Poetę interesuje przyroda i zwykłe, codzienne życie. W trakcie naszej znajomości okaże się, że nie był to pełny obraz, bowiem jeszcze wielokrotnie Florian Śmieja mnie zaskoczy, zwłaszcza jako pasjonat nowinek komputerowych i miłośnik rowerowych wypraw.

Po konferencji nawiązujemy kontakt listowny, piszemy do siebie często, ale nieregularnie, nasza korespondencja z oficjalnego tonu zmienia się w coraz bardziej przyjacielski. W jednym z listów pada zapowiedź ponownego przyjazdu do Polski i zaproszenie do odwiedzenia Profesora w sanatorium w Goczałkowicach.

Migawka II. Goczałkowice, 18 czerwca 2008. Dwaj profesorowie: Florian Śmieja i Włodzimierz Wójcik, jako kuracjusze goczałkowickiego uzdrowiska wiodą, jak ze śmiechem opowiadają, oprowadzając mnie po hotelowym pokoju, kawalerski styl życia. Spacerujemy po deptaku: Śmieja z wysłużoną siateczką, Wójcik z aparatem fotograficznym. Kłócą się i żartują na przemian, wzbudzając życzliwość przechodniów. Potrafią z szelmowskim uśmiechem adorować uzdrowiskowy kobiecy personel, co, jak powiadają, opłaca się dodatkową porcją deseru w stołówce. Obaj otwarci na otaczający świat i ludzi. Już wówczas w rozmowach na poły poważnych, na poły żartobliwych przewija się pytanie: „co po nas pozostanie?”. To tu otrzymuję od Profesora pierwsze materiały archiwalne do tworzonej właśnie na Uniwersytecie Rzeszowskim Pracowni Badań i Dokumentacji Kultury Literackiej.

Migawka III. Rzeszów, jesień 2009 roku. Czternaście wielkich pudeł, które kurier wnosi w pocie czoła do budynku Uniwersytetu Rzeszowskiego. To archiwum Profesora Śmiei przekazane Pracowni. 9 maja 2011 roku Darczyńca osobiście dokona jej otwarcia.

Migawka IV. Maj 2011 rok. Florian Śmieja nad Zalewem Solińskim. W prochowcu i berecie „z antenką” stoi na zaporze, zapatrzony w odbijające się w tafli jeziora góry. Otoczony kolorowym tłumem głośnych turystów zdaje się być nie z tej epoki, przypomina raczej bohaterów filmów wojennych. Po powrocie do Kanady, nad Jeziorem Huron będzie wspominał wiele razy te bieszczadzkie pejzaże.

Migawka V. Sanok w maju 2011 roku. Florian Śmieja i Janusz Szuber wręczają sobie najnowsze tomiki wierszy. Dyskusja o poezji, kulturze i Polsce. W darze od Szubera Śmieja otrzymuje jedną ze słynnych nalewek sanockiego poety, proponuje ją otworzyć, gdy stoimy u wejścia na szlak wiodący na Połoninę Wetlińską.

Migawka VI. Uniwersytet Wrocławski, Aula Leopoldina, 6 maja 2015 roku. Florian Śmieja zostaje uhonorowany przez króla Hiszpanii Filipa VI odznaczeniem Cruz de Encomienda de la Orden de Isabel Católica oraz wyróżniony tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego. Profesor bardzo wzruszony, tak jak i my, Jego przyjaciele, którzy tłumnie zjechaliśmy na tę podniosłą uroczystość.

Migawka VII. Missaussaga, Kanada. W oczekiwaniu na przyjazd dzieci i wnuków. To wówczas, jak żartobliwie pisał w listach, był oddelegowywany do prac kuchennych, czyli obierania kartofli.

Migawka IX. Zachód słońca nad Jeziorem Huron, Ontario, 2019 rok. Letni domek Śmiejów: „Poję kolibry w domku nad Huronem / znalazłem czas, by nacieszyć się światłem”.

Jeśli scalić te migawki w jeden obraz, powstanie portret człowieka niezwykle skromnego, ale jednocześnie bardzo oddanego temu, co dla Niego było najważniejsze: rodzinie, poezji i Polsce. O rodzinie pisał często, zawsze z podziwem o swojej żonie, jej zamiłowaniu do podróży i pieszych wycieczek. Nazywał ją „swoją harcerką”. Do twórczości własnej miał dystans, nie epatował nią, ale pielęgnował ten dar, to było źródło Jego witalności. Trafną syntezę poezji autora Powikłanych ścieżek odnajdujemy w rozważaniach Jacka Łukasiewicza. Czytamy tam: „Poezja dla Floriana Śmieji (oryg. zapis) nie jest zabawą ani odkrywaniem fantastycznych światów, wynajdywaniem niezwykłych tropów, zderzeniem dalekich sensów i obrazów. W każdym razie nie tym jest przede wszystkim. Raczej – szukaniem i jakże często odnajdywaniem trafnych formuł dla refleksji oraz dla uczuć przyjaznych ludziom i pejzażom”. Najpełniej chyba to życiowe przesłanie oddał poeta w wierszu Zlecenie na walny zlot aniołów:

Tak żyć, aby było jaśniej

innym.

Brać tyle

by nie ubyło nikomu (s. 115).

W dojrzałym okresie życia Florian Śmieja przyjął na siebie rolę ambasadora kultury polskiej: promował krajowych twórców w Kanadzie, urządzał wieczory poezji i spotkania, często gościł poetów w swoim domu. Jednocześnie zabiegał, by spuścizna literacka polskich emigrantów nie przepadła. Dał temu wyraz, mówiąc wtedy w Goczałkowicach: „Kiedy nam zbrzydną szaleństwa świata, staniemy wobec Boga. Co po nas zostanie, to się liczy”. Z Jego inicjatywy udało się pozyskać, a następnie opisać dorobek prozatorski Jego przyjaciół: Piotra Guzego i twórczość literacką Wojciecha Gniatczyńskiego. Sam doczekał się monografii autorstwa Niny Cieślik-Wilk. Był człowiekiem, który przez całe życie troszczył się o losy Polski oraz swojej małej ojczyzny – Śląska i rodzinnych Kończyc. W wydanych w 2012 roku miniaturach prozatorskich Zapiski o świcie i opublikowanych rok później Śladach światła wspomina ważne dla Niego osoby i zdarzenia, które Go ukształtowały, ale przede wszystkim przewija się w nich lęk i obawa, że ten budowany z trudem przez Jego pokolenie świat zostanie zniszczony, a doświadczenie zaprzepaszczone. Tak, Śmieja czuł się spadkobiercą polskiego dziedzictwa i swoją misję obrony tej sukcesji traktował niezwykle poważnie.

Za tę działalność Profesor Florian Śmieja został uhonorowany srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, wypełnił zatem jeszcze za życia postawioną przed sobą misję: na emigracji służyć Polsce i jej kulturze.

Nie jest łatwo pisać o kimś, z kim przez lata łączyła mnie nić porozumienia, sympatii i wzajemnego szacunku, o kimś, kto jeszcze miesiąc temu wybierał się na wakacje nad Jezioro Huron, planował w cieniu kanadyjskich drzew pisać wiersze i teksty do „Culture Avenue”. Gdy jednak sięgnę pamięcią dwa lata wstecz, to muszę przyznać, że do tego odejścia Florian Śmieja stopniowo przygotował swoich bliskich i znajomych. W listach wspominał o czasie pożegnań, o „wierszykach”, które nadają jeszcze sens Jego życiu, porządkach w „szufladach”. Były to delikatne i ledwie wyczuwalne nuty. Dlaczego zatem to zapowiadane odejście, zaskoczyło chyba wszystkich? Odpowiedź tkwi w biografii i postawie życiowej Floriana Śmiei. Przyzwyczaił nas (mnie również) do tego, że jest i będzie zawsze trwał, gotowy na wieści ze świata, z Polski, że zanim się obudzę z nocnego snu, On już ze swojego komputera nada sygnał: „Halo, Jolu”. Niestety, 4 września 2019 roku sygnał zamilkł na zawsze. Ale Florian Śmieja nie odszedł całkiem. Swoim życiem, znaczonym walką, uporem, a jednocześnie przepełnionym życzliwością do ludzi, do świata, wskazał, jak być wiernym sobie i swoim ideałom. I pozostawił nam bogate archiwum dokumentujące pół wieku polskiej kultury na emigracji, do którego sięgać będą kolejne pokolenia młodych badaczy.

Jolanta Pasterska