FRAZA NR 61-62 / 2009 – SZTUKA
Jan Wolski
Grzegorz Frydryk: nowatorski klasyk versus klasycyzujący nowator
Grzegorz Frydryk to młody rzeszowski artysta (rocznik 1976), absolwent Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu Rzeszowskiego, legitymujący się dyplomem z malarstwa zdobytym w pracowni prof. Ireny Popiołek-Rodzińskiej oraz z grafiki u prof. Andrzeja Pietscha, mający już w swym dorobku kilka wystaw indywidualnych, udział w kilkunastu zbiorowych, krajowych i zagranicznych. Może się również poszczycić osiągnięciami i nagrodami, m.in. stypendium Fundacji im. Tadeusza Kulisiewicza (2002), Nagrodą Wojewody Podkarpackiego w konkursie Obraz, Grafika, Rysunek, Rzeźba Roku (2004), a także współudziałem w graficznym opracowaniu bibliofilskiego wydania Pisma Świętego (Poznań 2006).
Prezentowane w tym numerze „Frazy” prace pochodzą z ostatnich lat i zostały wykonane w technikach wklęsłodrukowych, akwaforcie oraz intaglio. Na plan pierwszy wysuwa się cykl, złożony ze stacji Drogi Krzyżowej. Poszczególne w nim grafiki uzmysławiają widzowi przemijalność, poczucie samotności, trwałą obecność w życiu ludzkim cierpienia, inspirują do eschatologicznych przemyśleń, służą przywoływaniu doświadczeń. Na pierwszy rzut oka zdają się emanować wysoce tragiczną atmosferę i pesymistyczny klimat. Wzmacnia je, pozornie, posługiwanie się tylko czernią i bielą, barwami surowymi w swym działaniu. Ale tę atmosferę równoważy – a nawet przewyższa – pociecha płynąca z obcowania z pejzażem, wzmacnia i daje poczucie trwałości: kamień, który może stanowić część różnorodnych porządków, na przykład być „kamieniem odrzuconym” zamykającym grób Chrystusa, albo też całkiem zwykłym i pospolitym kamieniem, gdzieś na naszej drodze. Jest on przy tym, kiedy mu się uważnie przyjrzeć, wyjątkowy, ma swoją „osobowość”, przejawiającą się w strukturze, niepodobnej do innej, choćby dlatego, że każda chwila, każda gra światła i cienia dają mu odmienny wymiar. Niby ten sam, a przecież za każdym razem inny. W ten prosty sposób zostaje zindywidualizowany. Tak jak indywidualne są poszczególne prace artysty. Kamieniom tym, co przy tego rodzaju materiale jest czymś niezwykłym, towarzyszy wrażenie dziwnej lekkości, wręcz ulotności.
Ważne jest to, że Frydrykowi udało się stworzyć zespół (a prezentowane są tu prace z cykli: „Pejzaże”, „Kamień odrzucony” oraz „Stacje Drogi Krzyżowej”) przejrzysty i zamknięty w zwartych kompozycjach. To wyzwanie i zadanie niełatwe, bo przy tego rodzaju tematyce trudno uniknąć powtórzeń, powszechnych skojarzeń. Mamy przecież do czynienia z tematami o wielowiekowej tradycji, a tak bogaty materiał domaga się intensywnego problematyzowania, wyzyskiwania możliwości technicznych i artystycznych, jakie dają techniki graficzne przez Frydryka stosowane. To są mocne strony tych cyklów, właśnie niestereotypowe ujęcia i interesujące kompozycje, a poprzez nie ujawniająca się wnikliwa interpretacja istotnych składników kultury europejskiej i chrześcijańskiej.
Prace te, szczególnie z cyklu „Pejzaże” i „Kamień odrzucony”, bywają zagadkowe, choć rozwiązania sugerują tytuły. Rozmieszczenie i ukształtowanie plam czerni i bieli oraz tonów między nimi pośredniczących, dostarczają widzowi silnych wrażeń zmysłowych, umiejętnie podpowiadają wnioski pozostawiając zarazem trwałe doświadczenia i przeżycia, często wychodzące poza ramy każdego z dzieł. Barwy są dość surowe, a zarazem w jakiś dziwny sposób liryczne.
Kształty zachowują znaczną dozę realizmu, co pozwala odczytywać je jako swoiste narracje, nierzadko właśnie o poetyckim charakterze. Można się w nich dopatrzeć odniesień do świata realnego, otaczającego człowieka. To obok elementów figuralnych i jednoznacznych odniesień kulturowych, linie, plamy, faktury, tonowe niuanse i opalizacje prowadzące do modelowania kształtów, które są realne, ale o niezwykle silnej podbudowie abstrakcyjnej. Rzekłbym – jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi – że Frydryk nie jest nowatorski i nie jest klasyczny, a to dlatego, że jest samoistny, o silnej własnej osobowości manifestowanej w takim, a nie innym kształcie i decyzji plastycznej. Artysta nie tworzy nowych środków wyrazu, ale i tak sugestywne kształty i idee jego prac zapadają w pamięć. Są to wyrażenia indywidualnych emocji, lecz zarazem niosą w sobie cały bagaż ludzkiego istnienia, zachowując świeżość i odrębność, które są przecież każdemu twórcy do życia koniecznie potrzebne.
Grafiki Frydryka potrzebują, wręcz wymagają, od widza „wczytania się” w nie, dłuższego z nimi obcowania, bo dopiero wtedy pozwalają dotrzeć do głębszych emocji i przeżyć, które towarzyszyły artyście w procesie tworzenia. To uczucia, które są bliskie każdemu człowiekowi, choć zazwyczaj głęboko chowane gdzieś w zakamarkach duszy i zasłaniane grubym, a jednak nietrwałym, murem obojętności czy apatii. Dodatkowo świat grafiki jest, jakby ze swej natury pełen wewnętrznego skupienia, ciszy, harmonii i kontemplacji. Ta ostatnia umożliwia wejrzenie w istotę dzieł, dostrzeżenie harmonii i ładu wyrażane subtelną grą form, linii, plam i faktur. W sumie mamy tu do czynienia z bardzo intymną, wymagającą ogromnego wyczucia, wypowiedzią plastyczną.
Jan Wolski